Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 137688.44 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.10 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 106.00km, TN: 65.00km
CLK: 06:58h, AVS: 15.22km/h
Max: 60.00km/h, Temp: 24.0°C
HRmax: 174 ( 93%) Avg: 120 ( 64%)
Climb: 3098m, CAL: 6442kcal

Beskid Mały Tour 2014

Niedziela, 27 lipca 2014 · dodano: 27.07.2014 | Komentarze 0


Po Beskidzie Śląskim przyszedł czas na Beskid Mały. Plan zakładał objechanie wszystkiego, co tylko możliwe. Niestety plany pokrzyżował jakiś wstrętny wirus lub zatrucie. Jak wiemy 2 dni po takiej "imprezie" jazda nie należała do kategorii "proste, miłe i przyjemne". Podczas gdy Bartek bawił się jazdą ja próbowałem nie umrzeć :) Cel osiągnięty.

W bardzo wielkim skrócie wtoczyliśmy się na Przegibek od Straconki... szlakiem. Ciężko było. Stromo i kamieniście. Potem z Przegibka na Gaiki, gdzie po drodze przydybaliśmy Konika i Murzyna na łataniu snejka. A Remik mówił, żeby miękko zjeżdżać ;) Oni na Magurkę a my dalej na Hrobaczą Łąkę. Widoków tam już zero, więc fotkę z krzyżem sobie podarowaliśmy. Dalej rewelacyjnym czerwonym szlakiem do Porąbki. Całą drogę nie mogłem pojąć czemu nigdy tam wcześniej nie jechaliśmy. Zjazd jest genialny a tylko końcówka przyprawia o konieczność odwiedzin u swojego dentysty.

Z Porąbki wtaczanie się po raz n-ty na Żar albo przelot Wielką Puszczą nie miały żadnego sensu. Ileż można. Poza tym co to za trudność? O ile z Żaru chociaż są jakieś widoczki o tyle z Puszczy nie widać nic. Jest ładnie ale asfaltowo. W związku z tym wybraliśmy wersję "zgon" i pojechaliśmy zielonym szlakiem na Przeł. Targanicką. Początek wyjęty z koszmaru czyli totalny wypych. Ale warto bo dalej zamiast asfaltowania mamy super szlak z widokiem na Żar, Kocierz, Targanice itd.

Po przeskoczeniu Targanickiej kontynuujemy zielonym szlakiem na Kocierz. Tam krótka przerwa i dalej czerwonym na Potrójną i Leskowiec. Od Potrójnej można naprawdę cieszyć się jazdą. Na pewno jeden z lepszych odcinków w Beskidzie. Mijamy Madohorę i wtaczamy się do Schroniska na Leskowcu na obiad. Jedzenie niezmiennie dobre. Trzymają poziom.

Z Leskowca zjeżdżamy do Krzeszowa. Tutaj niemiła niespodzianka bo "wodny" szlak już nie jest wodny tylko błotny bo jakiś cymbał wpadł na pomysł aby puścić strumień wykopanym obok rowem. Gratulacje ośle. Teraz zamiast czystej wody płynącej po kamienistym podłożu będzie totalny syf bo woda tak czy inaczej na drogę spływa. Do tego zniknął bardzo sympatyczny kawałek szlaku. Chociaż zdjęcia zostały. W Krzeszowie małe uzupełnianie zapasów, pogawędka z lokalesami i, nic sobie nie robiąc z krążącej po okolicy burzy, łatanie Bartka koła oraz poszukiwania zielonego szlaku.

Zielony, kóry łatwo przeoczyć, początkowo błotnisty. Chyba wójt rozpisał konkurs na najbardziej błotnisty początek szlaku w Krzeszowie ;) Dalej rewelacyjny odcinek skrajem lasu kończący się przy potoku a następnie po przecięciu szosy jeszcze bardziej rewelacyjny podjazd zamieniający się w znacznie mniej przyjemny... wypych. Ęduro jakieś czy co? Na szczęście po mozolnym wypchaniu na bardziej płaski teren można już jechać i cieszyć się z całkiem sympatycznego, trawiastego szlaku aż na sam grzbiet, gdzie łączy się on z czerwonym.

Kawałek jedziemy połączonymi szlakami by skręcić w lewo zielonym przez rezerwat Madohora i dolecieć aż do Gibasówki. Po drodze buntujemy się i zbaczając ze szlaku lecimy dalej grzbietem. Żeby nie było za łatwo napotykamy sporo zwalonych drzew. Lepsze to niż rozjeżdżone traktorami bagno na szlaku poniżej. W końcu rezerwat nie? Nasza ścieżka jednak biegnie sobie elegancko między krzakami jagód aż na Gibasy by ponownie połączyć się z zielonym szlakiem i zaprowadzić nas aż do głównej drogi na Kocierz.

Stąd już asfaltem lecimy do Tresnej i drogi na Żar, gdzie atakujemy zamknięty do remontu most i szybko przeskakujemy do Międzybrodzia Bialskiego. Rzeźbienie pod Przegibek przy akompaniamencie obiadu pragnącego odzyskać wolność nie należy do najciekawszych. Czas pod Przegiba jeden z najtragiczniejszych - 18min. Przeżywszy wpadam na szczyt, gdzie Bartek ucina sobie już małą drzemkę w oczekiwaniu aż dotaszczę swoje zwłoki. Z góry już problemu nie ma i pełnym piecem wpadamy do Straconki. Dobra robota. Daliśmy radę.

Acha! Trek dostał nowy wideł. Sprawuje się Revelacyjnie. W końcu nazwa mówi sama za siebie. Cyk 120mm, cyk 150mm i ogień :) Bez zbędnego zatrzymywania. Wszystko w locie. Do tego prosty w budowie jak cep. Serwisowalny młotkiem w stodole na Kaszubach. RS górą, FOX kanałami wypełnionymi szambem. Amen.

Kategoria "the best of", mtb


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!