Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 84.45km, TN: 39.00km
CLK: 05:39h, AVS: 14.95km/h
Max: 49.00km/h, Temp: 24.8°C
HRmax: 162 ( 87%) Avg: 116 ( 62%)
Climb: 2023m, CAL: 4212kcal

Pieniny pół-Epic 2015.

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 1


Wczesny wyjazd o 3:30 nad ranem. 4:05 w Andrychowie po Darka i ogień do Krościenka. Tak zaczął się dzisiejszy dzień. Podczas gdy Ewelina przewracała się na drugi bok my już wypakowywaliśmy Panzerwagena na parkingu.



O 6 rano na szlaku w kierunku Trzech Koron spotkaliśmy pięcioro turystów schodzących ze szczytu. Pewnie wybrali się na wschód słońca. I to tyle. Wykorzystując tą kompletną absencję kogokolwiek wspinaliśmy się mozolnie na przeł. Szopkę. A tam? Tam strzeliło nam do głowy, żeby wjechać na same Trzy Korony. Oczywiście pchać się po metalowych schodkach i podestach z rowerami nie zamierzaliśmy ale zrobić sobie fotkę pod tabliczką przy wejściu na platformę widokową - owszem.



Dalej pomknęliśmy niebieskim szlakiem do Hałuszowej. Praktycznie retrospekcja pierwszego wyjazdu w Pieniny chyba 12 lat temu. Szlak, jak prawie każdy inny, został oczywiście wyprostowany i dostosowany w dużej mierze do pseudoturystyki klapkowo-szpilkowej. Jednak nie na to zwracaliśmy uwagę. Tą skutecznie przykuwały niesamowite widoki i zupełnie puste ścieżki. Cały PPN tylko dla nas :)
Zjazd do Niedzicy okazał się niefortunny. Z niewyjaśnionych przyczyn (nawet czarna skrzynka nie wytrzymała) Darek wydachował a jego rower ściął przydrożny znak. Nikt nie wie jakim cudem rower jest cały. Nikt również nie wie jakim cudem Darek wstał o własnych siłach i przez kolejne kilka godzin dokręcił do pełnych 85km trasy! Chłop jest ze stali. Ot co.



W wyniku kraksy spędziliśmy trochę czasu w Kawiarni w Niedzicy rozważając kolejne posunięcia. Wiadomym było, że poprzestawiany bark i plecy Darka oraz zakres przełożeń mojego 29era nie dają najmniejszych szans na przejechanie pierwotnie zaplanowanej trasy. Postanowiliśmy spróbować czerwonego szlaku przez Cisówkę, Barwinkową Górę i Żar. Strzał w "dychę".



Szlak dość dziki, miejscami tak zarośnięty, że prosiło się o maczetę. Równie ciężko było trzymać się czerwonych znaczków ledwo widocznych w gęstych zaroślach. Tak czy inaczej praktycznie w całości przejezdny za wyjątkiem jednego, stromego podjazdu - może 30m podprowadzania. GPS ze śladem mile widzaną pomocą naukową. Bez niego nieźle można było zabłądzić. Na koniec wylądowaliśmy w miejscowości Łapsze Niżne, skąd pokręciliśmy do Niedzicy unikając głównej drogi na ile tylko się da bardzo fajnym szlakiem aż wyjechaliśmy na szosę na wysokości mniejszej zapory.



Dalej asfaltem aż znaleźliśmy się w Czerwonym Klasztorze i pognaliśmy Przełomem Dunajca. Tam prawdziwe Kur de Frans. Prawdopodobnie połowa ludności Słowacji, 1/5 Czech i 1/10 Polski postanowiły dzisiaj dosiąść jednośladów i zakorkować całkowicie szlak do Szczawnicy. Po prostu zaliczyliśmy naszą pierwszą (i oby ostatnią) Masę Krytyczną. W tej sytuacji jazda deptakiem pod Palenicę graniczyła z próbą samobójczą, więc wybraliśmy główną ulicę :) Kolejny tego dnia "strzał w dychę". Po drodze pizza i w drogę do Szlachtowej i przez Jaworki do Białej Wody. Cel: bacówka w Białej Wodzie i ładunek świeżych oraz wędzonych serów OWCZYCH. Takich oryginalnych. Prosto od OWCY ;)



I tutaj, TADAM! SMS od Eweliny: nasza harpaganka dotarła już do Szczawnicy. Od godziny 10 przekręciła jedną nogą 150km z Bielska żeby zjeść małe lody pod Palenicą... Więc się skusiliśmy. Werdykt: na takie lody warto jechać i 200km ;)
Końcówka należała do kiszonych... kierowców w wielkim korku od Szczawnicy do ronda w Krościenku. Nasza trójka z dziką satysfakcją szusowała po środkowej linii serdecznie współczując wszystkim "zapuszkowanym". Kilka minut później byliśmy już przy aucie.



I ogień do domu!

Kategoria "the best of", mtb


Komentarze
teich
| 06:29 wtorek, 14 lipca 2015 | linkuj Z przełęczy Szopka niebieskim pod Trzy Korony? Nieprawdopodobne, mnie na pieszo przytykało na tym podejściu.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!