Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 74.00km, TN: 0.00km
CLK: 03:04h, AVS: 24.13km/h
Max: 57.50km/h, Temp: 2.0°C
HRmax: 174 ( 88%) Avg: 124 ( 62%)
Climb: 748m, CAL: kcal

Dookoła Pasma Łososińskiego.

Niedziela, 6 marca 2011 · dodano: 06.03.2011 | Komentarze 0


Z racji niedzieli i niezłej pogody wyruszyłem na cotygodniowe spotkanie szosowców. O 11.00 było nasz trzech. Więcej chętnych nie było i ruszyliśmy w kierunku jeziora Rożnowskiego. Szybko puściłem jednak koło kolegom bo nie o zarżnięcie się w tym wyjeździe chodziło. Samotnie wytoczyłem się na Just i dalej do Łososiny Dolnej, gdzie skręciłem w lewo w stronę Laskowej. Silny wiatr nieco uprzykrzał jazdę, lecz widok malowniczej doliny skutecznie pozwalał zapomnieć o tej niedogodności. O ile fajniej jest jechać rozglądając się wokoło lub choćby patrząc przed siebie zamiast jak w transie gapić się w koło poprzedzającego zawodnika na wyścigu. Zaczyna mi się to podobać, choć czasem tęskno za byciem "wycinakiem" i za "poganianiem leszczy". Bycie poganianym wcale nie jest złe! Dalej od Laskowej na Limanową, gdzie po wykonaniu "rundy honorowej" wokoło rynku uderzyłem boczną drogą na Pisarzową. Do tej miejscowości nie dotarłem jednak, gdyż stwierdziłem, że ciekawiej będzie wdrapać się na "Wysokie" i pooglądać widoki. Był to niestety błąd ale co tam... Widoki były ładne, natomiast zjazd był koszmarny. Równo na samym początku zjazdu wzmógł się wiatr i temperatura odczuwalnie spadła po czym zaczęło bezczelnie "walić" śniegiem. Szosa zrobiła się śliska jak diabli a silny wiatr z boku nie pozwalał utrzymać choćby przyzwoitego toru jazdy. Obawiając się o przyczepność chyba po praz pierwszy w życiu użyłem na tej drodze hamulców i ostrożnie, zmarznięty na kość, zalepiony śniegiem jak bałwan, dotoczyłem się na dół do Chełmca... na szczęście bezkolizyjnie. Dalej już droga zdążyła przeschnąć i konsekwentnie pedałując ostatkiem sił dotoczyłem się do domu. Co za dzień.

Kategoria szosa


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!