Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 69.00km, TN: 0.00km
CLK: 03:20h, AVS: 20.70km/h
Max: 69.30km/h, Temp: 15.0°C
HRmax: 167 ( 86%) Avg: 121 ( 62%)
Climb: 1235m, CAL: 2779kcal

Góra Żar(ł)

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 0


Z jęzorem powiewającym jakieś 2-3 metry za rowerem pędzę na spotkanie o 9:00 pod "Folwarkiem", gdzie z daleka dostrzegam analfabetyzm Grzesia czekającego kilkaset metrów dalej wraz z Markiem i Darkiem na moście przed... Gemini. Jednakże zamiast podążyć, ślepo jak cielaki, z wózkiem zakupowym do "Realu" aby przeżyć kolejny niezapomniany weekend, tłocząc się między półkami z "masową" żywnością i ogólną tandetą, postanowiliśmy znowu zmarnować dzień na monotonnym kręceniu pedałami na świeżym powietrzu i co gorsza przy pięknej pogodzie. Skandal!

Tym razem celem naszej wycieczki miała być Kocierz ale plany, jak to plany, uległy zmianie i ruszyliśmy "szlakiem rowerowym" w kierunku Wilkowic. Ustaliliśmy, że dzisiaj wdrapiemy się na Żar. Darkowi ubranemu w bawełnianą koszulkę, adidasy i jadącemu rowerem po raz pierwszy w sezonie z kadencją prawdziwego "diesla" nie wróżyłem niczego dobrego na tej trasie. Okazało się jednak, że świat jest pełen niespodzianek. Piłując kolejne kilometry asfaltu przejechaliśmy przez Huciska i Łodygowice, skąd odbiliśmy do Biernej a z niej nad jezioro Żywieckie do Tresnej. Trasa spokojna, ruch niewielki, piękne słońce, ciepło, wiosna – w takich warunkach przyszło nam dojechać do Międzybrodzia Żywieckiego i zacząć wspinaczkę pod Żar.

Podjazd liczy sobie 7,8km i wspina się na szczyt góry Żar, liczącej 761 m wysokości. Różnica wzniesień to prawie 470m, więc mamy trochę pracy. Marek jako kadrowicz piłuje do góry aż kawałki asfaltu lecą. Sztuka ta wcale na polskich drogach trudna nie jest - asfalt trzyma się w większości tylko własnym ciężarem. Umierając za nim kilkadziesiąt metrów z tyłu jestem i tak zadowolony z formy i tego, że jeszcze jadę po dziewięćdziesięciokilometrowej trasie dzień wcześniej. Dojechawszy do podnóża zbiornika zabieramy się z Markiem za zwiedzanie porzuconych zabudowań, będących najprawdopodobniej pozostałościami po pracach budowlanych w czasie powstawania zbiornika. W międzyczasie dojeżdża, będący nadal w nadzwyczaj dobrej kondycji, „Daro”. Grześ zdążył już nas minąć i w szale wspinaczki pognać na szczyt. Po chwili wszyscy stoimy na platformie widokowej żałując serdecznie opuszczenia rodzinnej wyprawy weekendowej do hipermarketu ;) Krótki odpoczynek, kilka zdjęć i puszczamy się z powrotem w dół siedząc na ogonach kolegom z Hortex teamu. Pierwszy zakręt należy oczywiście do buraka w czarnym BMW z rej. SZY. To nic, że osioł brał go lewym pasem i prawie nas zabrał ze sobą z powrotem na górę… Co za wieś… Skąd się takie jełopy biorą? Z resztą nieważne, szkoda czasu...

Jedziemy dalej a na dole urządzamy obowiązkowy postój na zakupy, jedzenie i picie po czym kierujemy się w stronę Międzybrodzia Bialskiego, skąd atakujemy kolejny podjazd na Przegibek. Cała czwórka wdrapuje się na górę bez kłopotu. Darka zmęczenie chyba padło gdzieś po drodze bo wyjechał świeży jak skowronek i pewnie pojechałby jeszcze na Skrzyczne przez Czantorię… ale zabrakło nam czasu ;) Tym samym ruszamy na dół do Straconki, gdzie żegnamy się i rozjeżdżamy każdy w swoją stronę. Jeszcze wizyta w Gemmie i również jadę dogorywać do domu. Jutro też gdzieś pojedziemy, a co!

Kategoria mtb, szosa


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!