Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 30.40km, TN: 11.50km
CLK: 02:05h, AVS: 14.59km/h
Max: 50.40km/h, Temp: 5.0°C
HRmax: 168 ( 86%) Avg: 131 ( 67%)
Climb: 817m, CAL: 1796kcal

Szyndzielnia One

Wtorek, 5 kwietnia 2011 · dodano: 05.04.2011 | Komentarze 0


18:30 a ja dopiero na rower. Włączam stoper na 15 minut. Tyle będzie trwała rozgrzewka. Kadencja 90-100/min i powoli jadę sobie w kierunku Dębowca. Mija 15 min i trochę przyspieszam. Podjazd pod Dębowiec pokonuję szybko i sprawnie. Pod drogowskazem włączam międzyczas. Wdrapanie się pod Szyndzielnię nie sprawia problemów, jednakże ostatni odcinek podjazdu stokiem narciarskim daje się we znaki. Jest stromy ale i błotnisty. O przyczepność niełatwo, szczególnie, że moje Schwalbe TableTop 2,2" bieżnikiem nie grzeszą i na mokre warunki raczej się nie nadają. Udaje mi się jednak wyjechać bez przymusowych przystanków pod sam szczyt. Przy tablicy Szyndzielnia kolejny międzyczas. Tak dla zabawy :) Długo się nie zastanawiając ruszam w kierunku Klimczoka: w końcu robi się ciemno! Podjazd w dużej części pokrywają płaty śniegu i lodu. Temperatura 3 stopnie. Do Klimczoka rower dwukrotnie próbuje się mnie pozbyć ale jakoś udaje się utrzymać. Miejscami jest naprawdę ślisko. Na polanie pod Klimczokiem kilkakrotnie się zakopuję w drodze do schroniska.

Tam zawracam i decyduję się na niebieski szlak do Szczyrku. Jest zbyt dużo błota, żeby myśleć o w miarę normalnym zjeździe przez Szyndzielnię do Bielska. Niebieski szlak do Szczyrku jest bardziej obiecujący. Jest już ciemno. Wyciągam latarkę i w jej słabym świetle pokonuję pierwszy kilometr zjazdu. Duże, luźne kamienie udaje się jakoś przejechać i trafiam na drogę, którą nasi wspaniali leśnicy "pozyskują drewno" lub nazywając rzeczy po imieniu: Skur**syny jedne wszystko muszą zniszczyć, wyciąć, zaorać i zostawić po sobie gołe zbocza gór i koleiny wypełnione błotem tak głębokie, że można się w nich schować po szyję. Oto Polska właśnie! Odpowiedzialnym za ten stan rzeczy życzę powolnej, bolesnej agonii. Porzucając żale zjeżdżam do Szczyrku i stąd asfaltem do Bielska. O dziwo żaden SZY mnie nie rozjechał... Nawet nie próbował! To Ci dopiero, święto jakieś? Prima Aprilis już był przecież!

Kategoria mtb


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!