Info
Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147457.67 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.25 km/h. Więcej o mnie.Moje rowery
Archiwum bloga
- 2024, Listopad33 - 0
- 2024, Październik46 - 0
- 2024, Wrzesień39 - 0
- 2024, Sierpień46 - 0
- 2024, Lipiec61 - 0
- 2024, Czerwiec37 - 0
- 2024, Maj47 - 0
- 2024, Kwiecień40 - 0
- 2024, Marzec33 - 0
- 2024, Luty37 - 0
- 2024, Styczeń37 - 0
- 2023, Grudzień36 - 0
- 2023, Listopad50 - 0
- 2023, Październik39 - 0
- 2023, Wrzesień41 - 0
- 2023, Sierpień38 - 0
- 2023, Lipiec61 - 0
- 2023, Czerwiec51 - 0
- 2023, Maj56 - 0
- 2023, Kwiecień35 - 0
- 2023, Marzec48 - 0
- 2023, Luty40 - 0
- 2023, Styczeń49 - 0
- 2022, Grudzień43 - 0
- 2022, Listopad36 - 0
- 2022, Październik46 - 0
- 2022, Wrzesień34 - 0
- 2022, Sierpień48 - 0
- 2022, Lipiec47 - 0
- 2022, Czerwiec45 - 0
- 2022, Maj41 - 0
- 2022, Kwiecień37 - 0
- 2022, Marzec49 - 0
- 2022, Luty39 - 0
- 2022, Styczeń40 - 0
- 2021, Grudzień44 - 0
- 2021, Listopad30 - 0
- 2021, Październik49 - 0
- 2021, Wrzesień43 - 0
- 2021, Sierpień47 - 0
- 2021, Lipiec59 - 0
- 2021, Czerwiec46 - 0
- 2021, Maj52 - 0
- 2021, Kwiecień45 - 0
- 2021, Marzec48 - 0
- 2021, Luty58 - 0
- 2021, Styczeń56 - 0
- 2020, Grudzień42 - 0
- 2020, Listopad39 - 0
- 2020, Październik41 - 0
- 2020, Wrzesień50 - 0
- 2020, Sierpień58 - 0
- 2020, Lipiec50 - 0
- 2020, Czerwiec61 - 0
- 2020, Maj68 - 0
- 2020, Kwiecień67 - 0
- 2020, Marzec44 - 0
- 2020, Luty29 - 0
- 2020, Styczeń44 - 0
- 2019, Grudzień29 - 0
- 2019, Listopad32 - 0
- 2019, Październik37 - 0
- 2019, Wrzesień33 - 0
- 2019, Sierpień1 - 0
- 2019, Maj21 - 0
- 2019, Kwiecień13 - 0
- 2019, Marzec15 - 0
- 2018, Styczeń22 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad10 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień31 - 0
- 2017, Lipiec18 - 0
- 2017, Czerwiec21 - 1
- 2017, Maj33 - 0
- 2017, Kwiecień26 - 0
- 2017, Marzec31 - 0
- 2017, Luty17 - 0
- 2017, Styczeń11 - 0
- 2016, Grudzień13 - 0
- 2016, Listopad20 - 1
- 2016, Październik20 - 0
- 2016, Wrzesień18 - 0
- 2016, Sierpień31 - 0
- 2016, Lipiec25 - 0
- 2016, Czerwiec35 - 3
- 2016, Maj34 - 1
- 2016, Kwiecień26 - 0
- 2016, Marzec21 - 0
- 2016, Luty13 - 0
- 2016, Styczeń16 - 0
- 2015, Grudzień21 - 0
- 2015, Listopad25 - 0
- 2015, Październik21 - 0
- 2015, Wrzesień21 - 0
- 2015, Sierpień23 - 0
- 2015, Lipiec24 - 1
- 2015, Czerwiec20 - 1
- 2015, Maj23 - 1
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec12 - 0
- 2015, Luty8 - 0
- 2015, Styczeń13 - 0
- 2014, Grudzień7 - 0
- 2014, Listopad18 - 0
- 2014, Październik23 - 0
- 2014, Wrzesień22 - 0
- 2014, Sierpień26 - 0
- 2014, Lipiec14 - 0
- 2014, Czerwiec16 - 0
- 2014, Maj17 - 1
- 2014, Kwiecień16 - 1
- 2014, Marzec21 - 3
- 2014, Luty24 - 2
- 2014, Styczeń19 - 5
- 2013, Grudzień17 - 3
- 2013, Listopad16 - 2
- 2013, Październik6 - 0
- 2013, Wrzesień1 - 0
- 2013, Sierpień17 - 2
- 2013, Lipiec23 - 0
- 2013, Czerwiec22 - 9
- 2013, Maj21 - 8
- 2013, Kwiecień26 - 12
- 2013, Marzec14 - 3
- 2013, Luty10 - 0
- 2013, Styczeń6 - 0
- 2012, Grudzień12 - 0
- 2012, Listopad12 - 7
- 2012, Październik14 - 6
- 2012, Wrzesień21 - 8
- 2012, Sierpień24 - 13
- 2012, Lipiec22 - 4
- 2012, Czerwiec23 - 2
- 2012, Maj30 - 7
- 2012, Kwiecień19 - 15
- 2012, Marzec24 - 15
- 2012, Luty15 - 11
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień5 - 6
- 2011, Listopad15 - 7
- 2011, Październik19 - 10
- 2011, Wrzesień18 - 8
- 2011, Sierpień28 - 18
- 2011, Lipiec15 - 14
- 2011, Czerwiec21 - 11
- 2011, Maj26 - 20
- 2011, Kwiecień27 - 4
- 2011, Marzec21 - 2
- 2011, Luty3 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Październik2 - 0
- 2010, Wrzesień2 - 0
- 2010, Sierpień7 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Dane wyjazdu:
ODO : 44.30km,
TN: 19.00km
CLK: 03:02h,
AVS: 14.60km/h
Max: 45.00km/h,
Temp: 10.0°C
HRmax: 170
( 89%)
Avg: 124
( 64%)
Climb: 1235m,
CAL: 2537kcal
Rower:Merida Sport 700
Błatnia Trophy
Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 0
Ubrany jak na Syberię wyruszam kwadrans przed dziewiątą w kierunku Dębowca. Pierwsze kilkadziesiąt metrów już kazało mi żałować, że zapomniałem zabrać ożaglowania. Przy dzisiejszym wietrze nie musiałbym w ogóle pedałować, żeby po drodze złamać wszelkie ograniczenia prędkości. Może 3 minuty po dziewiątej docieram wreszcie na parking pod Dębowcem gdzie spotykam Mirka i Maćka. Po chwili jest i Konrad z kolegą. Gdyby nie ten wiatr pogoda byłaby wyśmienita do jazdy: słońce, pojedyncze obłoki na niebie, wspaniała widoczność. Wszystko zapowiadało super widoki w górach, więc ostatecznie porzuciliśmy opcję jazdy dookoła jeziora Goczałkowickiego. Tą trasę popełnimy innym razem.
Niedługo później pojawiają się i pozostali. W sumie jest nas siedmioro i taką też "bandą" ruszamy szlakiem na Dębowiec. Tempo iście turystyczne ale i ubiór nie pozwala na szybsze kręcenie. W słońcu zaraz robi się ciepło po to aby za chwilę było przeraźliwie zimno w cieniu. Super warunki aby złapać choróbsko... choć w sumie cyklozę już mamy, do tego przewlekłą, więc co tam!
Podjazd na Szyndzielnię upływa na pogaduchach i walce z moim HAC4, który z powodu jakiegoś dziadostwa pomiędzy stykami odmówił zapisania dotychczasowej trasy. Pomógł dopiero reset i przetarcie podstawki. Dalej już bez problemów 180-200W do samej góry. Pod schroniskiem postój, czekamy na pozostałych, którzy docierają w samą porę by uratować nas od niechybnej hipotermii. Po kamyczkach na Klimczok... oczywiście sam szczyt Klimczoka. Dumny i blady wyjeżdżam bez przymusowych postojów. Nie wiedziałem, że jeszcze potrafię. Widać powrót do normalności, pytanie na jak długo?
Atak na schronisko pod Klimczokiem był krótki. Przygodna turystka słysząc, że pochodzę z N.Sącza zdążyła mi się wyżalić, że pierwsza rzecz jaka ją tam spotkała to "obrobienie" z torebki... No tak, bo gdzie indziej nie kradną tylko przynoszą zgubione portfele w zębach w stanie nienaruszonym - jasne! Życząc pani miłego dnia jedziemy przecinką do żółtego szlaku na Błatnią. Kilka powalonych drzew i całkiem nowy krzyż i kilka zniczy smutno informuje nas o czyjejś tragedii. Turysta nie miał większych szans z kilkudziesięcioletnim świerkiem powalonym przez wiatr. Nasuwa się jednak pytanie: czy gdyby kochani leśnicy nie "pozyskiwali" tutaj drewna to do tej tragedii również by doszło?
Zjazd na Błatnią: poezja. Widoki jak malowane i tylko wiatr nadal dokucza. Nie przeszkadza to nam jednak zaatakować "kanał" na szczycie i po kilku zdjęciach zjechać do schroniska. Tam Konrad, Borsuk i ja żegnamy się z resztą ferajny i atakujemy Brenną zielonym szlakiem. Zostawiwszy po sobie jedynie smugę kurzu zjeżdżamy do knajpki by wrzucić coś na ząb. Czas umila nam mocno podchmielony pan właściciel nie będący dzisiaj "na służbie". A jak!
Potem już standardowy powrót przez Górki Wielkie i Nałęże do Aleksandrowic, skąd rozjeżdżamy się do domów. Po drodze z lotniska spotykam jeszcze towarzyszy pozostawionych na Błatniej. Podwójne pożegnanie i do domu. Tym razem jutro nigdzie nie pojedziemy. Przynajmniej ja. Kolanka do serwisu.
Kategoria mtb
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!