Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 50.10km, TN: 26.00km
CLK: 02:58h, AVS: 16.89km/h
Max: 39.00km/h, Temp: 14.0°C
HRmax: 167 ( 87%) Avg: 97 ( 50%)
Climb: 237m, CAL: 1430kcal

Langenfeld przełajowo :)

Piątek, 15 kwietnia 2011 · dodano: 15.04.2011 | Komentarze 0


Dla hecy postanowiłem sprawdzić dokładność niemieckich map rowerowych. Wybrałem OpenCycle Map i zabrałem się do roboty. Szybko wyprodukowałem tracka GPS i ruszyłem w drogę. Plan: 43km z czego 25 w terenie. Chciałem maksymalnie omijać główne drogi i jak najwięcej przejechać polami, wzdłuż jezior i po leśnych ścieżkach. Przy okazji mając na uwadze rower... nie oddalać się w linii prostej dalej niż na 1,5h piechotą od hotelu. Początek standardowy, przez pola w kierunku zameczku Laach i daleh do Rheindorf. Gdy już się tam dotelepałem odbiłem w lewo żeby zrobić zaplanowane "kółko" wokoło Langenfeld. Wiosna pełną gębą. Wszędzie zielono a na polach już kwitnie rzepak.

Zatrzymuję się jeszcze na chwilę na wiadukcie nad A3 :) Tym samym fotkę dedykuję wszystkim rodzimym kierowcom płacącym po 5,20zł za literek PB95 i od cholery podatków na utrzymanie naszych pięknych autostrad. No to macie! Popatrzcie sobie! A co!

Pomijając fakt, że jeszcze nie tak dawno kompletnie zdewastowany rejon Niemiec dzisiaj jest pełen zieleni, parków, lasów, jezior i szlaków rowerowych. Jadąc tędy dzisiaj nikt by nie powiedział, że kiedyś było tutaj brudno i przemysłowo. No ale Niemcy jak to Niemcy. Porządek robią wcześniej czy później. Rodzime warcholstwo natomiast zajmuje się jak zwykle PIERDOŁAMI, kopaniem dołków pod politycznymi przeciwnikami i "łapaniem" się na kolejną kadencję, żeby wypchać sobie i tak już pękające w szwach portfele. Bodajby zdechli - z całego serca! Problem w tym, że zdychają Ci, co leczą się "za publiczne".

Ale co tam, dalej znowu pola, znowu parki i przygrzewające słoneczko. Zaplątałem się w pobliżu hodowli koni. Jak mnie zobaczyły to zamiast ładnie pozować do zdjęcia natychmiast zleciały się do ogrodzenia żeby zobaczyć co to za osobliwy okaz się napatoczył. Miałem im zęby fotografować z takiej odległości? Ze zdjęć nici, jedno wyszło.

Zadowolony i zmachany wracam sobie spokojnie ścieżkami między kolejnymi jeziorkami, polami aż wreszcie wpadam na genialną leśną drogę ciągnącą się wzdłuż brzegu jednego z większych jeziorek. Z lewej coraz bliżej zamyka teren autostrada, ale przecież na mapie był tunel i spokojnie się przejedzie na drugą stronę. Kilkaset metrów i jest tunel... za 3m płotem! Co za osioł skończony postawił tutaj bramę z drutem kolczastym! Przecież można tu dojechać z obydwu stron! Wracać 7km? Szukam wyjścia z sytuacji i po rozejrzeniu się w terenie... nie znajduję. Pozostaje idąc w ślady naszego ex-Prezydenta dokonać skoku przez płot. po 10 minutach morderczego wysiłku 30kg Sparty zawisa po drugiej stronie ogrodzenia. Po kolejnych 10 moje zwłoki spadają po drugiej stronie. Po kolejnych 10 minutach dochodzę do siebie i ściągam rower na ziemię. Kolejne 15 minut spędzam na przemyśleniach jakie cierpienia zadałbym temu, kto wymyślił tą wspaniałą atrakcję. Ponieważ doszedłem do wniosku, że moje pomysły były co najmniej niehumanitarne: pojechałem dalej natrafiając na kolejny płot. Tym razem poszło łatwiej i wystarczyło objechać przeszkodę. Czas jednak na wnioski z dzisiejszej wyczieczki. Mianowicie poza wspaniałą trzymetrową bramą na trasie w żadnym innym miejscu nie utknąłem. Wszędzie można było przejechać a dokładność mapy rowerowej miło mnie zaskoczyła. Super! W Polandii to można się zgubić wytyczając trasę po asfaltach a tu proszę: w Niemczech da się nawet po ścieżkach leśnych. Ciekawe co na to rodzima kartografia? 50 lat za murzynami? O, przepraszam, to byłby komplement!

Poganiany perspektywą obycia się bez kolacji przyspieszam tempo aby zdążyć do "Kaufa" przed zamknięciem. Po drodze żałuję, że nie zabrałem aparatu. Zachód słońca był wyjątkowo ładny. Niestety telefon to za mało aby oddać go choćby w 5%. Do Kauflandu wpadam na 15min przed zamknięciem. Złapawszy co trzeba płacę i gnam do hotelu bo już prawie ciemno a moje oświetlenie służy jedynie do ozdoby. Ciężko było ale w końcu udaje się dotoczyć na miejsce i paść na łóżko. Uff.
Kategoria turystycznie


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!