Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 39.33km, TN: 30.00km
CLK: 02:58h, AVS: 13.26km/h
Max: 39.60km/h, Temp: 13.0°C
HRmax: 176 ( 92%) Avg: 115 ( 60%)
Climb: 961m, CAL: 2321kcal

Błatnia na luzie.

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 14.05.2011 | Komentarze 7


Planowe Załamanie Pogodowe zbliżało się wielkimi krokami. W ogóle cud, że rano udało mi się pojechać z córką i zaliczyć całą wycieczkę przy pięknej, słonecznej pogodzie. W końcu sobota, więc powinno było od rana padać, grzmieć, bić gradem i pustoszyć okoliczne wioski lokalnymi tornadami. Wykorzystując tą zapewne krótkotrwałą anomalię weekendową, niewielka grupka bbRidersów postanowiła popełnić popołudniowy trening... w terenie :) Skoro tak, to do ataku!

Zaczęliśmy od zjazdu na przełaj od Kauflandu do pobliskiej rzeczki. Po drodze Aga została nieco z tyłu. Jak się później okazało załapała jakiś kawałek taśmy VHS i zajęta była oglądaniem "świerszczyków" na ekranie swojego licznika. Spadek tempa zrozumiały :) Po skończonym seansie skwapliwie odwinęła materiał filmowy z przedniej piasty i potoczyliśmy się dalej wzdłuż wspomnianej rzeczki. Ścieżka, a raczej to co z niej zostało po idiotycznej i niekontrolowanej wyprzedaży pobliskich gruntów, wije się dnem dolinki aż po sam Dębowiec. Miejscami bardzo wymagająca technicznie, pełna korzeni, trawersów i innych niespodzianek. Potem końcówka, która ostro pnie się do góry aby połączyć się z szutrówką prowadzącą do schroniska pod Dębowcem.

Tutaj spotykamy kogo? Murzyna! Proszę jaka synchronizacja! Dalej już we czwórkę atakujemy "najkrótszą drogę do Wapienicy" ;) Objawiła się ona znanym tylko nielicznym bikerom trawersem. Ta wąska ścieżka wijąca się po stromych zboczach Dębowca jest nie lada gratką. Gdyby nie kilka powalonych drzew mielibyśmy pełnię szczęścia. Końcówka w wykonaniu Agi, Arka i Marcina była... piesza. W sumie nie każdy jest samobójcą... Dalej szlakiem do Wapienicy i spod zapory na dół do pętli autobusowej. Tam spotykamy dwóch nowych kolegów, którzy z Marcinem jadą testować nowy rower, którego marki nie przytoczę ze względów estetycznych. No i poza tym jestem po śniadaniu.

Ruszamy standardową trasą do hotelu Las w Jaworzu. Stamtąd przez las różnymi drogami kierujemy się do naszego ulubionego podjazdu na Błatnią. Okazał się dzisiaj bardzo przyjemny, mało błotnisty i jakoś dziwnie płaski... a może to moje 15kg mniej zrobiło swoje? Niemniej jednak cała trójka w pewnej chwili zastanawiała się czy nam góry nie ukradli bo tak jakoś płasko i za łatwo się jedzie. Sytuację uratował końcowy podjazd pod schronisko PTTK, który to okazał się wilgotny i śliski. Konik włączył skill Easy i pojechał lewą stroną, ja na Normal męczyłem się środkiem po kamieniach. Stawkę zamknęła Agnieszka, która jak zwykle wolała popatrzeć na nasze wygłupy;) Wysiłki na nic się zdały bo Konik utknął na mniej więcej tym samym kamieniu co ja. Zostało popedałować do schroniska, gdzie czekała gorąca herbata i wręcz wyżebrane przez Konika wafelki czekoladowe. Ledwie jednak zamknęły się za nami drzwi deszcz rozpadał się na dobre.

Przy okazji wycieczki do WC odważyłem się uchylić drzwi wejściowe po czym wróciłem do towarzyszy w drgawkach i jąkając się z zimna poinformowałem, że jedyną żywą osobą na dole będzie Agnieszka, która jak zwykle pomyślała i zabrała długie spodnie i bluzę. Konik i ja byliśmy skazani na śmierć z wychłodzenia. Jednak nie podając się poszedłem po rozum do głowy i w akcie rozpaczy poprosiłem o kilka gazet. Cała wieczorna prasa znalazła się pod naszymi koszulkami tworząc nieprzenikalną dla wiatru i zimna barierę. Stary i sprawdzony sposób zadziałał i tym razem. Bez kłopotu, bez zamarzania zjechaliśmy na do Jaworza, dojechaliśmy na myjnię, umyliśmy rowery i rozjechaliśmy się do domów. Cali i zdrowi!
Kategoria mtb


Komentarze
kondzios230
| 15:58 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj :D
piaseq
| 14:26 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj Dominik, ja miałem 2 koszulki :) Konik tylko jedną :P

@Konrad: zaczniesz pracę to pogadamy, która godzina jest chora :) Dla nas chore jest cokolwiek przed 18:00 :D
webit
| 12:55 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj tak tak wiem ze Agnieszka to kobieta, ale wy z gazetami jechaliscie a ona sprytnie przewidziala co moze sie dziac ;)
kondzios230
| 12:51 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj Bo w tygodniu nie jeżdżę o takich chorych godzinach:)
piaseq
| 10:00 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj Ostatnio ile razy było ogłaszane to robiłeś tą samą traskę sam :D A faktycznie wczoraj nikt nie wyrażał chęci, więc byłem umówiony z Agnieszką. Przypadkowo napatoczył się Konik.

@webit: No nie tylko chłopcy. Agnieszce do chłopca daleko ;)
kondzios230
| 09:55 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj A mnie toś nic nie powiedział :) Akurat odebrałem koło z TM i miałem ochotę na rower :D
webit
| 09:28 niedziela, 15 maja 2011 | linkuj hehe chlopcy hardkorowcy ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!