Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
ODO : 100.53km, TN: 58.20km
CLK: 07:12h, AVS: 13.96km/h
Max: 68.40km/h, Temp: 10.8°C
HRmax: 172 ( 91%) Avg: 118 ( 62%)
Climb: 3286m, CAL: 6415kcal

Leskowiec 2k13 Expedition.

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 1


Mega-trip na Leskowiec zakończony 200% sukcesem. Grupa w liczbie 14 riderów z 50 krajów i 17 kontynentów stawiła się o dziwo punktualnie o 7:00 pod Gemini. Przy pięknej, deszczowej i mglistej pogodzie rozpoczęliśmy nasz pierwszomajowy hardcore od wdrapania się na (C)Hrobaczą łąkę.

Na (C)Hrobaczą, z przygodami, dotarliśmy przed dziewiątą. Potem w towarzystwie swądu klocków i palonych tarcz zjechaliśmy szalonym driftem do Międzybrodzia na zaporę. Tam podzieliliśmy się na dwie grupy: szczytową - atakującą Żar czerwonym szlakiem i lajtową - kawka, piweczko itd :) Grupa lajtowa, jak sama nazwa wskazuje, lajtowo pojechała na kawę u pani Koniowej do Porąbki a potem puściła się Puszczą na Kocierz. Ja wraz z resztą szaleńców zaatakowałem Żar a potem cudem unikając przerażającej koparki udaliśmy się na Kocierz.



Po drodze, wraz z Damianem, zgubiliśmy się, grupę, szlak, głowy i orientację. Po ponad kilometrowym spacerze ponad 250m w górę dotarliśmy jednak szczęśliwie na drogę, która doprowadziła nas do szlaku na Kocierz... i do niej samej. Reszta bbRidersów już pojechała i pozostało nam ich tylko gonić.

Nieco poźniej kuchnia schroniska na Leskowcu z trudem odpierała ataki bandy wygłodniałych bbRaidersów. Obiad należał się każdemu podwójnie. I tu znów trzeba się było podzielić: jedni wracali do domu... niektórzy, jak Koń, postanowili wrócić wcześniej... na owsianej diecie daleko się w końcu nie zajedzie ;) Natomiast reszta pozostałych przy życiu po chwili oderwała się od koryta na Leskowcu i ruszyła z powrotem przez szczyt w drogę do zielonego szlaku.



Zielony to już poezja sama w sobie i nie tylko. Wspaniałe zjazdy, łagodne podjazdy i przygrzewające, majowe słońce. Pędziliśmy aż do asfaltu, gdzie wypadliśmy na szosę do Żywca i popedałowaliśmy przez Tresną do Międzybrodzia. Tam ponosząc ciężkie straty w glikogenie i sakramenckie ubytki megakalorii przypuściliśmy zmasowany atak na Przegibek... w 14:05 od mostu... Maciek zwyciężył zacięty finisz a cała reszta musiała się obejść ze smakiem... niektórzy smakiem czekolady serwowanej z mojego plecaka.



Końcówka dla części z nas asfaltowa a dla mnie terenowo-pechowa. Oczywiście na ostatnich 10m szlaku trafiłem schowany w trawie kamień rozpłatawszy dętkę na dziesięcioro... Łatka, dętka i do domu. Czas na pranie siebie, ubrań i roweru.

Poza 3 dętkami i dwoma urwanymi hakami obyło się bez strat w sprzęcie, ludziach, mieniu publicznym, zwierzynie leśnej i infrastrukturze drogowej. Przegibek, Leskowiec i Chrobacza nadal stoją i kuszą swoją... wysokością :)

Dzięki wszystkim za superudaną wyprawę, za to, że nie zaciupano mnie korbami w pobliskich krzakach za wczesną godzinę wyjazdu i upór z jakim dążyłem do tego aby udało nam się przejechać całą zaplanowaną trasę.




Kategoria mtb, "the best of"


Komentarze
k4r3l
| 21:02 środa, 1 maja 2013 | linkuj Uff, a już myślałem, że hak urwałeś :DDD ps. a mnie się cały czas wydawało, że tą koparką nikt nie kieruje :D Dzięki za tripa, do zaś :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!