Info
Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.Moje rowery
Archiwum bloga
- 2024, Listopad29 - 0
- 2024, Październik46 - 0
- 2024, Wrzesień39 - 0
- 2024, Sierpień46 - 0
- 2024, Lipiec61 - 0
- 2024, Czerwiec37 - 0
- 2024, Maj47 - 0
- 2024, Kwiecień40 - 0
- 2024, Marzec33 - 0
- 2024, Luty37 - 0
- 2024, Styczeń37 - 0
- 2023, Grudzień36 - 0
- 2023, Listopad50 - 0
- 2023, Październik39 - 0
- 2023, Wrzesień41 - 0
- 2023, Sierpień38 - 0
- 2023, Lipiec61 - 0
- 2023, Czerwiec51 - 0
- 2023, Maj56 - 0
- 2023, Kwiecień35 - 0
- 2023, Marzec48 - 0
- 2023, Luty40 - 0
- 2023, Styczeń49 - 0
- 2022, Grudzień43 - 0
- 2022, Listopad36 - 0
- 2022, Październik46 - 0
- 2022, Wrzesień34 - 0
- 2022, Sierpień48 - 0
- 2022, Lipiec47 - 0
- 2022, Czerwiec45 - 0
- 2022, Maj41 - 0
- 2022, Kwiecień37 - 0
- 2022, Marzec49 - 0
- 2022, Luty39 - 0
- 2022, Styczeń40 - 0
- 2021, Grudzień44 - 0
- 2021, Listopad30 - 0
- 2021, Październik49 - 0
- 2021, Wrzesień43 - 0
- 2021, Sierpień47 - 0
- 2021, Lipiec59 - 0
- 2021, Czerwiec46 - 0
- 2021, Maj52 - 0
- 2021, Kwiecień45 - 0
- 2021, Marzec48 - 0
- 2021, Luty58 - 0
- 2021, Styczeń56 - 0
- 2020, Grudzień42 - 0
- 2020, Listopad39 - 0
- 2020, Październik41 - 0
- 2020, Wrzesień50 - 0
- 2020, Sierpień58 - 0
- 2020, Lipiec50 - 0
- 2020, Czerwiec61 - 0
- 2020, Maj68 - 0
- 2020, Kwiecień67 - 0
- 2020, Marzec44 - 0
- 2020, Luty29 - 0
- 2020, Styczeń44 - 0
- 2019, Grudzień29 - 0
- 2019, Listopad32 - 0
- 2019, Październik37 - 0
- 2019, Wrzesień33 - 0
- 2019, Sierpień1 - 0
- 2019, Maj21 - 0
- 2019, Kwiecień13 - 0
- 2019, Marzec15 - 0
- 2018, Styczeń22 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad10 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień31 - 0
- 2017, Lipiec18 - 0
- 2017, Czerwiec21 - 1
- 2017, Maj33 - 0
- 2017, Kwiecień26 - 0
- 2017, Marzec31 - 0
- 2017, Luty17 - 0
- 2017, Styczeń11 - 0
- 2016, Grudzień13 - 0
- 2016, Listopad20 - 1
- 2016, Październik20 - 0
- 2016, Wrzesień18 - 0
- 2016, Sierpień31 - 0
- 2016, Lipiec25 - 0
- 2016, Czerwiec35 - 3
- 2016, Maj34 - 1
- 2016, Kwiecień26 - 0
- 2016, Marzec21 - 0
- 2016, Luty13 - 0
- 2016, Styczeń16 - 0
- 2015, Grudzień21 - 0
- 2015, Listopad25 - 0
- 2015, Październik21 - 0
- 2015, Wrzesień21 - 0
- 2015, Sierpień23 - 0
- 2015, Lipiec24 - 1
- 2015, Czerwiec20 - 1
- 2015, Maj23 - 1
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec12 - 0
- 2015, Luty8 - 0
- 2015, Styczeń13 - 0
- 2014, Grudzień7 - 0
- 2014, Listopad18 - 0
- 2014, Październik23 - 0
- 2014, Wrzesień22 - 0
- 2014, Sierpień26 - 0
- 2014, Lipiec14 - 0
- 2014, Czerwiec16 - 0
- 2014, Maj17 - 1
- 2014, Kwiecień16 - 1
- 2014, Marzec21 - 3
- 2014, Luty24 - 2
- 2014, Styczeń19 - 5
- 2013, Grudzień17 - 3
- 2013, Listopad16 - 2
- 2013, Październik6 - 0
- 2013, Wrzesień1 - 0
- 2013, Sierpień17 - 2
- 2013, Lipiec23 - 0
- 2013, Czerwiec22 - 9
- 2013, Maj21 - 8
- 2013, Kwiecień26 - 12
- 2013, Marzec14 - 3
- 2013, Luty10 - 0
- 2013, Styczeń6 - 0
- 2012, Grudzień12 - 0
- 2012, Listopad12 - 7
- 2012, Październik14 - 6
- 2012, Wrzesień21 - 8
- 2012, Sierpień24 - 13
- 2012, Lipiec22 - 4
- 2012, Czerwiec23 - 2
- 2012, Maj30 - 7
- 2012, Kwiecień19 - 15
- 2012, Marzec24 - 15
- 2012, Luty15 - 11
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień5 - 6
- 2011, Listopad15 - 7
- 2011, Październik19 - 10
- 2011, Wrzesień18 - 8
- 2011, Sierpień28 - 18
- 2011, Lipiec15 - 14
- 2011, Czerwiec21 - 11
- 2011, Maj26 - 20
- 2011, Kwiecień27 - 4
- 2011, Marzec21 - 2
- 2011, Luty3 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Październik2 - 0
- 2010, Wrzesień2 - 0
- 2010, Sierpień7 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Dane wyjazdu:
ODO : 267.95km,
TN: 1.20km
CLK: 10:44h,
AVS: 24.96km/h
Max: 73.60km/h,
Temp: 23.6°C
HRmax: 173
( 92%)
Avg: 116
( 61%)
Climb: 3124m,
CAL: 8358kcal
Rower:Cannondale Six13
TdBabia 2013 - Zakopane.
Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 15.06.2013 | Komentarze 4
Sobota przywitała nas o dziwo ładnym, słonecznym porankiem. Oczy niemal wypadły mi z orbit, gdy uchyliłem zasłonkę w sypialni a tam... niebieskie niebo. W połączeniu z wczorajszymi prognozami widok zaskakujący kompletnie. W związku z powyższym jak to zwykle bywa zafundowałem sobie porządny prysznic, lekkie śniadanie, sprawdziłem rower i kilka minut przed szóstą ruszyłem pod Gemini.
Na miejscu zbiórki czekał już Tomek. Po chwili pojawił się Dominik i Paweł. W takim to składzie popędziliśmy na umówione spotkanie do Żywca. W sumie nie było pośpiechu bo godzina czasu to aż nadto ale, że droga jest dobra i w większości z górki to prędkości przelotowe dochodzą do Mach 1. Tak oto na rondo na wylocie do Korbielowa wpadamy z dużym zapasem i... czekamy na spóźnialskich a dokładniej Daniela :)
Drugi etap trasy prowadził przez Jeleśnię do Korbielowa, gdzie trzeba było zdobyć pierwszy znaczniejszy podjazd dnia. Jak się później okazało nie taki diabeł straszny - Korbielów okazał się krótki i niezbyt stromy. Za to po Słowackiej stronie jechało się wyśmienicie. Większość trasy do Namestova należała do zjazdów lub płaskich odcinków z lekkimi hopkami. Cała grupa pomykała wywołując mieszane uczucia lokalesów, aczkolwiek znacznie bardziej pozytywne niż po polskiej stronie. Jedynie jakiś wieśniak ze starego Golfa miał wyraźny problem z nami, innymi autami i własną mózgownicą.
Przed Namestovem robimy dłuższy postój aby wszyscy zdążyli dojechać. Po czym ruszamy w stronę miasta, gdzie Dominik, Sebastian i Kuba zamiast skręcić na most gubią ślad i walą prosto na Węgry. Na szczęście reszta grupy z racji foto-postoju i przytomności Pawła połapała się, że kogoś brakuje. Po telefonie od Kuby decydujemy powoli ruszyć w kierunku zapory, gdzie jakość nawierzchni i tak nie pozwala jechać szybciej niż kilkanaście km/h. Dziury rodem z Polski kosztowały mnie telefon, który przy próbie zrobienia zdjęcia kolegom musiałem upuścić, żeby nie wybić sobie zębów i nie zakończyć wycieczki przedwcześnie...
Zguby dojeżdżają do reszty po dłuższym postoju nad zaporą, skąd jedziemy przez Vitanovą do przejścia w Chochołowie. Po drodze stawka się rozciąga i na miejsce docieramy w mniejszych grupach. Szczególnie górki w okolicy od Tristeny do Chochołowa mocno segregują stawkę. Wymowna tablica "Zakopane 18" dodaje nieco sił zmęczonym nogom i po chwili okazuje się, że zostaliśmy z Pawłem sami bo reszta postanowiła zawinąć do sklepu. Ponieważ jednak przerwa się mocno przedłużała i zdążyła nas dogonić kolejna grupa z Tomkiem i Danielem - ruszyliśmy dalej.
Do Zakopanego wpadliśmy z Tomkiem punkt 12:00. Na resztę grupy przyszło nam chwilę poczekać. Gdy już wszyscy dojechali na miejsce ulokowaliśmy się w pobliskim lokalu na obiad. 15zł za zupę pomidorową i kotlet drobiowy z frytkami i ryżem nie było sporą kwotą jak na Zakopane a do tego, o dziwo, było dobre. Dziesięć minut po pierwszej ruszyliśmy na Gubałówkę. Najpierw trzeba było uciec z zakorkowanego Zakopanego w stronę Kościeliska a potem przyszła kolej na zrywający łańcuch wyjazd. Nie powiem, żeby moje 39x27 było stworzone do takich hopek. Znacznie bardziej cieszyłbym się z kompaktu. Niemniej dało radę. Na nieszczęście okazało się, że Gubałówka jest gorsza niż Krupówki. Tragedia. Tyle stonki w życiu nie widziałem. Jak tylko wszyscy się zebrali trzeba było stamtąd uciekać... szybko.
Dalsza część trasy prowadziła przez Ząb, Czarny Dunajec w kierunku Jablonki. W Czarnym Dunajcu utworzyła się bielsko-cieszyńska pięcioosobowa grupka, która z zamiarem powrotu o normalnej godzinie ruszyła konsekwentnie do przodu. Bez spinki ale i bez zbędnych i przydługawych postojów, których było dzisiaj po prostu za dużo. W taki oto sposób konsekwentnie minęliśmy Jabłonkę, Ultrakolarza walącego 800km w 48h... (choć znam takich co walą je w 24h) i zdobyliśmy w asyście chmary much Krowiarki. Podjazd od tej strony nie zaskakuje niczym. Głównie dlatego, że startuje się z wysokości 750m a nie 450m jak od Zawoi. W tej ostatniej robimy dłuższą przerwę przy sklepie na uzupełnienie zapasów i ruszamy na Przysłop. Ten lekki nie był ale udało nam się go zdobyć relatywnie szybko. Dalej już tylko hopki do Żywca i przez Tresną do Międzybrodzia. Po drodze oczywiście nęcący Żar, jednak nikt nie wyraził najmniejszej ochoty na takie fikołki po 250km.
Z fikołków został tym samym jedynie Przegibek, pod który moi towarzysze wspinali się już bardzo grzecznie. Moje nogi za to trzymały się jeszcze znośnie i zameldowałem się na szczycie w czasie poniżej 13 minut. Potem zjazd, źródełko, gdzie Daniel uzupełnił zapasy wody na drogę do Cieszyna i wreszcie miasto, gdzie każdy ruszył w swoją stronę. Najpierw Paweł i Daniel, potem Dominik a na końcu pożegnałem Tomka by pojechać do Komorowic i dokręcić kilka kilometrów i wrócić na zachód słońca na Trzech Lipkach. Stamtąd już ostrożnie do domu, do prysznica i do łóżka.
Wyjazd poszedł zaskakująco dobrze. Ostatnią taką trasę robiłem w 2006 roku, więc kawałek czasu minął. Jedyny niedosyt to organizacja, do której braku na takich trasach kompletnie się nie przyzwyczaję. Ale tak to jest z większymi grupami. 10+ to już tłum.
Kategoria "the best of", podjazdy, szosa
Komentarze
k4r3l | 14:58 sobota, 22 czerwca 2013 | linkuj
O!, jest opis, to można wreszcie skomentować ;) A zresztą wszystko już zostało powiedziane :D Dobry trip i tyle ;)
gustav | 10:49 poniedziałek, 17 czerwca 2013 | linkuj
Nie ma opisu? ehh.. Szkoda, że nie było okazji bliżej poznać, ale może kiedyś :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!