Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 137688.44 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.10 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:1074.38 km (w terenie 140.50 km; 13.08%)
Czas w ruchu:49:26
Średnia prędkość:21.73 km/h
Maksymalna prędkość:73.20 km/h
Suma podjazdów:14981 m
Maks. tętno maksymalne:183 (95 %)
Maks. tętno średnie:140 (73 %)
Suma kalorii:33158 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:51.16 km i 2h 21m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
ODO : 20.00km, TN: 0.00km
CLK: 01:01h, AVS: 19.67km/h
Max: 36.00km/h, Temp: 20.0°C
HRmax: 156 ( 81%) Avg: 112 ( 58%)
Climb: 92m, CAL: 516kcal

Po mleko.

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 0


Standardowo, jak co środę, wyjazd po mleko.
Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 74.80km, TN: 0.00km
CLK: 02:42h, AVS: 27.70km/h
Max: 57.80km/h, Temp: 16.0°C
HRmax: 158 ( 82%) Avg: 124 ( 64%)
Climb: 942m, CAL: 2067kcal

Do pracy.

Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 0


[7:30]
Standardowo do pracy przez Skoczów.

[15:37]
Standardowo powrót do domu przez Ustroń.
Kategoria mtb, szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 74.80km, TN: 0.00km
CLK: 02:38h, AVS: 28.41km/h
Max: 54.80km/h, Temp: 20.0°C
HRmax: 164 ( 85%) Avg: 125 ( 65%)
Climb: 979m, CAL: 2163kcal

Do pracy.

Poniedziałek, 13 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 1


[7:30]
Standardowo do pracy...

[15:41]
Standardowo powrót z pracy przez Ustroń. Ze względu na cienkie opony jechałem asfaltem przez Grodziec zamiast przejazdu lasem do Jaworza Nałęża.

Mapa tylko dla powrotu:
Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 114.20km, TN: 20.00km
CLK: 05:13h, AVS: 21.89km/h
Max: 56.30km/h, Temp: 16.0°C
HRmax: 167 ( 87%) Avg: 134 ( 70%)
Climb: 1412m, CAL: 3297kcal

Wielki Rogacz z EpicMTB.

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 0


Było już dość późno, jak na niedzielną wycieczkę, gdy zebrawszy wszystkie potrzebne rzeczy wyruszyłem szosą do Rytra, by tam spotkać się z Adamem. Nie widzieliśmy się już chyba ze 100 lat i tym bardziej miałem nadzieję, że uda się razem pokręcić i powspominać dawne czasy. Równie bardzo chciałem ruszyć po długiej przerwie na szlaki, na których zaczynałem moją przygodę z MTB, gdzie później sam zabierałem "żółtodziobów" aby pokazać im uroki przemierzania górskich szlaków w siodełku.

Do Rytra dotarłem przed dziesiątą w towarzystwie przygodnego bikera pędzącego na basen do Perły Południa. Ponieważ po pozostałych nie było nawet śladu jedyne co mogłem zrobić to czekać. Było zimno i siedzenie w miejscu nie było najlepszym pomysłem, więc ruszyłem w stronę Perły aby odwiedzić pobliski Park Ekologiczny, który to pomagałem budować w czasach liceum. Okazało się, że Park istnieje i ma się całkiem nieźle. Następnie pozostało mi zjechać z powrotem na dół i zrobić kilka pętli na trasie Rytro-Barcice. Wróciłem do Rytra około 10:30 i na przystanku wdałem się w pogawędkę z kolejnym bajkerem. W międzyczasie pojawił się Adam z ekipą EpicMTB.

Około jedenastej wyruszyliśmy Doliną Roztoki w stronę szlaku na Wielki Rogacz. Popularnie znany pod nazwą "Killer" szlak jest obecnie niczym innym jak szeroką drogą gospodarczą, którym meble trafiają prosto do IKEA. Podjazd ten zawdzięcza swą nazwę pewnej właściwości skutecznie eliminującej niedoświadczonych kozaków, którym co zakręt wydaje się, że już jest płasko. Dopiero zatrzymując się można ocenić prawidłowo nachylenie terenu. Tymczasem większość delikwentów przyciska ile sił w nogach kończąc jazdę jeszcze przed szczytem lub zostając na nim bez sił na dalszą jazdę. My jednak znaleźliśmy się na górze z dużym zapasem sił na dalszą jazdę i nawet krótki ale ostry podjazd na Rogacz nie wywarł na nas większego wrażenia.

Wielki Rogacz jest takim miejscem w Beskidzie Sądeckim, przez które przejechać musi niemalże każdy rowerzysta przemierzający te góry. Krzyżują się tutaj szlaki z Radziejowej, Niemcowej i Obidzy. Przy okazji można podziwiać panoramę pozostałej części Beskidu oraz Pienin i Gorców. Widok jest właściwie ograniczony tylko przeźroczystością powietrza. Dzisiaj pogoda nas nie rozpieszczała i przez zachmurzone niebo nie przebijał się choćby pojedynczy promyk słońca. Mimo to kamerki powędrowały na kaski współtowarzyszy i ruszyliśmy w dół narciarskim singletrackiem. Już po kilkudziesięciu metrach okazało się, że mój przedni hamulec całkowicie wypowiedział posłuszeństwo. Pomimo, że wszystko wydawało się działać prawidłowo z hamowania były nici. Coś najwyraźniej musiało chlapnąć na tarczę i nawet długi zjazd na zaciśniętym hamulcu niewiele zmienił. Dopiero przed samą Obidzą wszystko zaczęło wracać do normy.

Z Obidzy skierowaliśmy się do Doliny Białej Wody, gdzie mieliśmy nadzieję na ucztę z owczych serów serwowanych przez miejscową bacówkę. Niestety okazało się, że po bacy ani śladu a jedyną żywą duszą w obejściu był dorodny owczarek pilnujący interesu. Cała reszta musiała najwyraźniej udać się do owiec pasących się kilkaset metrów wyżej. Pozostało obejść się ze smakiem i pojechać mocno wypłukaną przez deszcze drogą w dół. Tam jednak okazało się, że atrakcji nie koniec. Poza zerwanym łańcuchem kolegi musieliśmy się zmierzyć z "rezerwatem" i drogą rozjeżdżoną do granic przyzwoitości przez ciężarówki. Rodzinna wycieczka bez ubłocenia się po uszy byłaby tutaj raczej niemożliwa. Cóż, oto Polska właśnie.

Pozostawiwszy "Rozerwat" za sobą pojechaliśmy dalej przez Jaworki do Szczawnicy. Tuż przed Szczawnicą zaczął padać deszcz i na szosie zrobiło się dość mokro. Trzeba było trochę zwolnić aby nie chlapać siebie i kolegów. Dalej postanowiliśmy pojechać szczawnickim deptakiem prowadzącym wzdłuż rzeki aż do przełomu Dunajca. Tutaj musiałem pożegnać towarzyszy i ruszyć w drogę powrotną do Nowego Sącza. Czekało mnie prawie 50km ostrej jazdy szosą przez Krościenko, Tylmanową, Jazowsko i Podegrodzie. Wijąca się dnem doliny Dunajca szosa zapewnia naprawdę piękne widoki nie tylko przy ładnej pogodzie. Na moje szczęście od Krościenka było już sucho. Widać trafiliśmy na lokalny opad zupełnie niegroźny dla dalszej jazdy.

Dwie godziny później, z uwzględnieniem postoju na odpoczynek i uzupełnienie paliwa, zameldowałem się w domu. Mój chirurgiczny sprzęt trafił natychmiast pod wodę i pieczołowicie został przywrócony do stanu niemalże fabrycznego. Następnie wypolerowany i nasmarowany gdzie trzeba trafił do pokoju pod pokrowiec w oczekiwaniu na kolejną górską wyprawę na sądeckie szlaki.

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 8.20km, TN: 0.00km
CLK: 00:24h, AVS: 20.50km/h
Max: 40.15km/h, Temp: 16.0°C
HRmax: 156 ( 81%) Avg: 112 ( 58%)
Climb: 81m, CAL: 224kcal

Po mieście.

Piątek, 10 czerwca 2011 · dodano: 10.06.2011 | Komentarze 0


Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 22.60km, TN: 0.00km
CLK: 01:09h, AVS: 19.65km/h
Max: 47.20km/h, Temp: 20.0°C
HRmax: 156 ( 81%) Avg: 116 ( 60%)
Climb: 237m, CAL: 608kcal

Nabiał środowy.

Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 08.06.2011 | Komentarze 0


Czyli środowa wycieczka po "mliko" i serki. Zakrapiana deszczem z dokładką silnego wiatru. Ale, że jaki kraj - taka pogoda, to nawet deszcz kiepsko pada i wróciłem suchy.

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 45.30km, TN: 0.00km
CLK: 01:54h, AVS: 23.84km/h
Max: 62.40km/h, Temp: 22.0°C
HRmax: 166 ( 86%) Avg: 115 ( 60%)
Climb: 672m, CAL: 1269kcal

Przegibek na miękko.

Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 0


Standardowo o 18:00 udało się dzisiaj zaatakować Pregibek przez Straconkę. Razem z Agnieszką szybko i sprawnie znaleźliśmy się na szczycie po czym mieliśmy okazję podziwiać czołówkę dwóch aut na zjeździe do Międzybrodzia. Stamtąd ruszyliśmy dalej przez Tresną do Wilkowic. Po drodze kilku SZYitów zdążyło zademonstrować swoje "ficzery": bezgraniczną głupotę i wieśniackie napady. Nie przejmując się jednak zbytnio daliśmy się pogonić jakiemuś samobójcy pędzącemu na skrzypiącym "góralu", bez kasku ale za to w karbonowych buciorach... nie żebyśmy mieli takie same M221. Ale wstyd. Jeszcze większy wstyd był jak ów kolega przekonał się, że jest tylko turystą. Najgorsze, że objechał go drugi turysta ;) Pech to pech. Bez dalszych przygód wróciliśmy już grzecznie do Bielska i pożegnawszy się pod Kauflandem rozjechaliśmy się do domów.

Drodzy Meteopsychopaci: miało wg Was padać cały dzień. Nie spadła ani kropla deszczu od Tresnej do Cieszyna. Jesteście bezużyteczni. Amen.

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 100.10km, TN: 0.00km
CLK: 03:41h, AVS: 27.18km/h
Max: 73.20km/h, Temp: 18.0°C
HRmax: 176 ( 92%) Avg: 133 ( 69%)
Climb: 1513m, CAL: 3121kcal

Pętla Beskidzka.

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 0


Jak to najczęściej bywa, z jęzorem na plecach, pognałem na 6:00 pod Gemini. Tego poranka postanowiłem wyruszyć na samobójczą misję objechania Pętli Beskidzkiej. Co w tym samobójczego zapytacie... Nic, gdyby nie skład w jakim przyszło mi jechać oraz sprzęt jakim dysponowałem. Tym samym wyruszyliśmy do Żywca w składzie Ja, Remik, Bartek, Sławek i jeszcze dwóch wycinaków. Wszyscy na szosówach, z wyjątkiem mnie. Całe moje szczęście w tym, że dzień wcześniej Remik skompletował moje nowe kółka i miałem na co założyć Kontendery 1.0". Tak więc poza góralem na szosowych oponach nie dysponowałem niczym, wliczając w to kondycję. Jednak wychodząc z założenia, że "jakoś to będzie" - być musiało. Cel był jasno określony: dojechać do punktu, z którego nie da się już zawrócić.

Pierwszą przeszkodą na trasie był Koniaków ze swoją wspaniałą górą - Ochodzitą. Tutaj jechało się fajnie i nawet przez chwile myślałem, że wcale nie będzie źle. Moje złudne nadzieje rozwiał jednak drugi podjazd pod Kubalonkę. Tutaj już nogi dały się we znaki a ogólne przemęczenie i "słaba krew" dopełniły reszty destrukcji. Na górze znalazłem się dobre 2 minuty za całą stawką. Salmopolska bez dwóch zdań miała być gwoździem do trumny lub przysłowiowym kijem w szprychy. Umówiliśmy się, że jeśli nie wytrzymam tempa to chłopaki pojadą dalej a ja grzecznie wrócę do domu dokonać żywota. Skończenia w rowie nie brałem pod uwagę. W związku z brakiem "pary" jeszcze przed początkiem podjazdu odpuściłem sobie wszelkie próby i grzecznie zatrzymałem się aby zdjąć dopalające mi nogawki i drugą koszulkę. Dopiero po włączeniu dodatkowego chłodzenia byłem gotów do dalszej drogi, jednak na złapanie kolegów szans już nie było. Salmopolska zniknęła pod kołami zadziwiająco szybko. Sądziłem, że będzie dużo gorzej a tu taka niespodzianka. Szybki zjazd do Szczyrku i prosta droga do Bielska. Pod Gemini wpadłem po dokładnie 3 godzinach i 41 minutach. Dystans 100km i 1.5km w pionie. Najlepsze, że ostatnio tą trasę przejechałem równie szybko na starych kołach i oponach 2.25" ważących 960g/szt wliczając dętkę... Masakra, rzeź, drugi Wietnam, Afganistan, 9/11 i zmasowany atak odwetowy Al Kaidy.

Niemniej jednak: trzeba być twardym a nie miękkim. Kły w kierownicę i do przodu!

Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 30.20km, TN: 0.00km
CLK: 02:02h, AVS: 14.85km/h
Max: 50.90km/h, Temp: 21.0°C
HRmax: 140 ( 73%) Avg: 82 ( 42%)
Climb: 419m, CAL: 525kcal

Wycieczka na luzie.

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 04.06.2011 | Komentarze 0


W związku z faktem wyciągnięcia na rower małżonki, córki i Agnieszki udaliśmy się do Międzyrzecza pokazać małej bociany. Tym razem mieliśmy szczęście, bo zastaliśmy delikwenta w gnieździe na straży czterech podrośniętych piskląt. Drugi bociek najprawdopodobniej penetrował w tym czasie pobliskie łąki w poszukiwaniu pożywienia. Gniazdo dość imponujące i do tego wielopoziomowe. Niższe piętra zajmowała gromada rozćwierkanych do granic możliwości wróbli, które bez przerwy szalały wokół gniazda. Oj biedne te boćki z takimi sąsiadami... Największą frajdę miała za to Emilka, która miała okazję przyglądać się temu cyrkowi dobre pół godziny.

Zakończywszy sesję edukacji przyrodniczej ruszyliśmy do Mazańcowic a stamtąd na Trzy Lipki. Po krótkiej przerwie pod krzyżem trzeba było jechać dalej. Robiło się już późno a moja pasażerka od dawna spała w najlepsze. Szybki powrót ścieżką nad tunelem załatwił sprawę i wkrótce cała rodzinka była w domu. Emilka jaz zwykle zadowolona. Oj rośnie nam kolejny okaz Ciclosis Permanentus ;)

Dla przypomnienia: Założony nowy łańcuch HG73. Stary HG91 odwieszony na haku.

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 52.10km, TN: 1.00km
CLK: 02:24h, AVS: 21.71km/h
Max: 54.80km/h, Temp: 19.0°C
HRmax: 160 ( 83%) Avg: 101 ( 52%)
Climb: 512m, CAL: 1267kcal

Goczałkowice.

Czwartek, 2 czerwca 2011 · dodano: 02.06.2011 | Komentarze 0


Popołudniowe kręcenie z Maćkiem z wycieczki na Trzy Lipki rozkręciło się do pełnoprawnego wyjazdu nad jezioro. Trasa prawie standardowa, choć nie zabrakło odstępstw od normy. Tym razem zmieniliśmy końcówkę i wylądowaliśmy w Mazańcowicach zamiast w Międzyrzeczu. W sumie ten wariant okazał się ciekawszy niż jazda do domu przez zatłoczoną Wapienicę.

Z tą przerwą od roweru to ja żartowałem :)


Kategoria mtb