Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147435.44 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

szosa

Dystans całkowity:8046.73 km (w terenie 31.20 km; 0.39%)
Czas w ruchu:323:21
Średnia prędkość:24.89 km/h
Maksymalna prędkość:77.80 km/h
Suma podjazdów:97579 m
Maks. tętno maksymalne:184 (98 %)
Maks. tętno średnie:145 (77 %)
Suma kalorii:232377 kcal
Liczba aktywności:121
Średnio na aktywność:66.50 km i 2h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
ODO : 89.63km, TN: 1.30km
CLK: 03:17h, AVS: 27.30km/h
Max: 63.00km/h, Temp: 15.1°C
HRmax: 172 ( 92%) Avg: 120 ( 64%)
Climb: 625m, CAL: 2327kcal

Goczałki 2.0

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 07.05.2014 | Komentarze 0


Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 80.01km, TN: 1.30km
CLK: 02:50h, AVS: 28.24km/h
Max: 48.60km/h, Temp: 20.9°C
HRmax: 172 ( 92%) Avg: 125 ( 67%)
Climb: 582m, CAL: 2264kcal

Goczałki 1.0

Piątek, 2 maja 2014 · dodano: 02.05.2014 | Komentarze 0




Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 86.78km, TN: 0.00km
CLK: 03:11h, AVS: 27.26km/h
Max: 72.00km/h, Temp: 18.5°C
HRmax: 176 ( 94%) Avg: 130 ( 69%)
Climb: 1319m, CAL: 2720kcal

Salmopol - Równica

Czwartek, 22 sierpnia 2013 · dodano: 22.08.2013 | Komentarze 0


Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 27.04km, TN: 0.00km
CLK: 01:21h, AVS: 20.03km/h
Max: 43.20km/h, Temp: 20.3°C
HRmax: 164 ( 87%) Avg: 107 ( 56%)
Climb: 329m, CAL: 676kcal

Szybkie Jaworze.

Sobota, 29 czerwca 2013 · dodano: 30.06.2013 | Komentarze 0


Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 24.01km, TN: 0.00km
CLK: 00:47h, AVS: 30.65km/h
Max: 54.00km/h, Temp: 22.9°C
HRmax: 182 ( 96%) Avg: 139 ( 73%)
Climb: 281m, CAL: 737kcal

Buczkowice.

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 0


Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 267.95km, TN: 1.20km
CLK: 10:44h, AVS: 24.96km/h
Max: 73.60km/h, Temp: 23.6°C
HRmax: 173 ( 92%) Avg: 116 ( 61%)
Climb: 3124m, CAL: 8358kcal

TdBabia 2013 - Zakopane.

Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 15.06.2013 | Komentarze 4


Sobota przywitała nas o dziwo ładnym, słonecznym porankiem. Oczy niemal wypadły mi z orbit, gdy uchyliłem zasłonkę w sypialni a tam... niebieskie niebo. W połączeniu z wczorajszymi prognozami widok zaskakujący kompletnie. W związku z powyższym jak to zwykle bywa zafundowałem sobie porządny prysznic, lekkie śniadanie, sprawdziłem rower i kilka minut przed szóstą ruszyłem pod Gemini.

Na miejscu zbiórki czekał już Tomek. Po chwili pojawił się Dominik i Paweł. W takim to składzie popędziliśmy na umówione spotkanie do Żywca. W sumie nie było pośpiechu bo godzina czasu to aż nadto ale, że droga jest dobra i w większości z górki to prędkości przelotowe dochodzą do Mach 1. Tak oto na rondo na wylocie do Korbielowa wpadamy z dużym zapasem i... czekamy na spóźnialskich a dokładniej Daniela :)



Drugi etap trasy prowadził przez Jeleśnię do Korbielowa, gdzie trzeba było zdobyć pierwszy znaczniejszy podjazd dnia. Jak się później okazało nie taki diabeł straszny - Korbielów okazał się krótki i niezbyt stromy. Za to po Słowackiej stronie jechało się wyśmienicie. Większość trasy do Namestova należała do zjazdów lub płaskich odcinków z lekkimi hopkami. Cała grupa pomykała wywołując mieszane uczucia lokalesów, aczkolwiek znacznie bardziej pozytywne niż po polskiej stronie. Jedynie jakiś wieśniak ze starego Golfa miał wyraźny problem z nami, innymi autami i własną mózgownicą.



Przed Namestovem robimy dłuższy postój aby wszyscy zdążyli dojechać. Po czym ruszamy w stronę miasta, gdzie Dominik, Sebastian i Kuba zamiast skręcić na most gubią ślad i walą prosto na Węgry. Na szczęście reszta grupy z racji foto-postoju i przytomności Pawła połapała się, że kogoś brakuje. Po telefonie od Kuby decydujemy powoli ruszyć w kierunku zapory, gdzie jakość nawierzchni i tak nie pozwala jechać szybciej niż kilkanaście km/h. Dziury rodem z Polski kosztowały mnie telefon, który przy próbie zrobienia zdjęcia kolegom musiałem upuścić, żeby nie wybić sobie zębów i nie zakończyć wycieczki przedwcześnie...



Zguby dojeżdżają do reszty po dłuższym postoju nad zaporą, skąd jedziemy przez Vitanovą do przejścia w Chochołowie. Po drodze stawka się rozciąga i na miejsce docieramy w mniejszych grupach. Szczególnie górki w okolicy od Tristeny do Chochołowa mocno segregują stawkę. Wymowna tablica "Zakopane 18" dodaje nieco sił zmęczonym nogom i po chwili okazuje się, że zostaliśmy z Pawłem sami bo reszta postanowiła zawinąć do sklepu. Ponieważ jednak przerwa się mocno przedłużała i zdążyła nas dogonić kolejna grupa z Tomkiem i Danielem - ruszyliśmy dalej.



Do Zakopanego wpadliśmy z Tomkiem punkt 12:00. Na resztę grupy przyszło nam chwilę poczekać. Gdy już wszyscy dojechali na miejsce ulokowaliśmy się w pobliskim lokalu na obiad. 15zł za zupę pomidorową i kotlet drobiowy z frytkami i ryżem nie było sporą kwotą jak na Zakopane a do tego, o dziwo, było dobre. Dziesięć minut po pierwszej ruszyliśmy na Gubałówkę. Najpierw trzeba było uciec z zakorkowanego Zakopanego w stronę Kościeliska a potem przyszła kolej na zrywający łańcuch wyjazd. Nie powiem, żeby moje 39x27 było stworzone do takich hopek. Znacznie bardziej cieszyłbym się z kompaktu. Niemniej dało radę. Na nieszczęście okazało się, że Gubałówka jest gorsza niż Krupówki. Tragedia. Tyle stonki w życiu nie widziałem. Jak tylko wszyscy się zebrali trzeba było stamtąd uciekać... szybko.



Dalsza część trasy prowadziła przez Ząb, Czarny Dunajec w kierunku Jablonki. W Czarnym Dunajcu utworzyła się bielsko-cieszyńska pięcioosobowa grupka, która z zamiarem powrotu o normalnej godzinie ruszyła konsekwentnie do przodu. Bez spinki ale i bez zbędnych i przydługawych postojów, których było dzisiaj po prostu za dużo. W taki oto sposób konsekwentnie minęliśmy Jabłonkę, Ultrakolarza walącego 800km w 48h... (choć znam takich co walą je w 24h) i zdobyliśmy w asyście chmary much Krowiarki. Podjazd od tej strony nie zaskakuje niczym. Głównie dlatego, że startuje się z wysokości 750m a nie 450m jak od Zawoi. W tej ostatniej robimy dłuższą przerwę przy sklepie na uzupełnienie zapasów i ruszamy na Przysłop. Ten lekki nie był ale udało nam się go zdobyć relatywnie szybko. Dalej już tylko hopki do Żywca i przez Tresną do Międzybrodzia. Po drodze oczywiście nęcący Żar, jednak nikt nie wyraził najmniejszej ochoty na takie fikołki po 250km.



Z fikołków został tym samym jedynie Przegibek, pod który moi towarzysze wspinali się już bardzo grzecznie. Moje nogi za to trzymały się jeszcze znośnie i zameldowałem się na szczycie w czasie poniżej 13 minut. Potem zjazd, źródełko, gdzie Daniel uzupełnił zapasy wody na drogę do Cieszyna i wreszcie miasto, gdzie każdy ruszył w swoją stronę. Najpierw Paweł i Daniel, potem Dominik a na końcu pożegnałem Tomka by pojechać do Komorowic i dokręcić kilka kilometrów i wrócić na zachód słońca na Trzech Lipkach. Stamtąd już ostrożnie do domu, do prysznica i do łóżka.

Wyjazd poszedł zaskakująco dobrze. Ostatnią taką trasę robiłem w 2006 roku, więc kawałek czasu minął. Jedyny niedosyt to organizacja, do której braku na takich trasach kompletnie się nie przyzwyczaję. Ale tak to jest z większymi grupami. 10+ to już tłum.



Dane wyjazdu:
ODO : 20.54km, TN: 0.00km
CLK: 00:54h, AVS: 22.82km/h
Max: 52.20km/h, Temp: 19.1°C
HRmax: 156 ( 82%) Avg: 110 ( 58%)
Climb: 360m, CAL: 618kcal

Przegibek.

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 10.06.2013 | Komentarze 0


Miało być tak pięknie a zaczęło się od pękniętej opony w przednim kole. Dobrze, że tylko zewnętrzny oplot. Kolejny plus, że zauważyliśmy problem na Przegibku przed zjazdem do Międzybrodzia. Gdybym pojechał dalej nieświadomy usterki to mogłoby się różnie skończyć. Zawróciłem, wymieniłem rower i ruszyłem najkrótszą drogą do Żywca.

Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 97.96km, TN: 0.00km
CLK: 04:18h, AVS: 22.78km/h
Max: 63.00km/h, Temp: 16.9°C
HRmax: 168 ( 89%) Avg: 119 ( 63%)
Climb: 1882m, CAL: 3178kcal

2x Przegibek, Żar i Kocierz.

Niedziela, 2 czerwca 2013 · dodano: 02.06.2013 | Komentarze 2


Dzisiaj pogoda miała być różna. Niemniej jednak wszystkie wróble ćwierkały, że rano będzie ładnie. Tak do południa. Potem już nie wiadomo. W związku z tym wraz z Tomkiem postanowiłem załatwić sprawę jak należy: walnąć kilka porządnych podjazdów.

Na pierwszy ogień poszedł Przegibek a potem Góra Żar. Było co prawda chłodno ale za to od początku świeciło słońce. Aż miło wdrapywać się na te wszystkie górki przy pięknej pogodzie i dobrym chłodzeniu. Po drodze spotykamy dosłownie setki kolarzy, niedzielnych leszczy i wszelakiej maści pośrednie ich kategorie.



Kolejnym etapem naszej wycieczki była Kocierz. Żeby jednak ją zdobyć musieliśmy zjechać z Żaru do Porąbki i tam przez Wielką Puszczę puścić się przez przełęcz do Targanic. Tam kliknąłem czas przy znaku 8% ustawionym po prawej stronie i ku mojemu zdziwieniu na samej górze średnie nachylenie wynosiło... rzeczywiście 8%! Chyba jeden jedyny poprawnie postawiony w tym kraju znak.



Z Kocierza zjeżdżamy do Żywca a tam przez Tresną śmigamy dalej do Międzybrodzia, gdzie spotykamy pierwszego (i o dziwo ostatniego) tego dnia kretyna. Tym razem z Oświęcimia. Panie i Panowie, dzień bez SZYwca! Niespotykane!

Na koniec wspinaczka pod Przegibek i szybki zjazd do Bielska. 12:00 punktualnie w domu. Super!

Na koniec trochę statystyk. Ogólnie cieniutko ale po BF tydzień temu i 175km 2 dni temu to zrozumiałe:

Przegibek I (mostek do szczytu):
T:12m:55s, Avs:16,2km/h, AvP:252W, Cad:81rpm, Temp:13C, Diff:191m, 5,6%
Żar (przystanek do szczytu):
T:26m:30s, Avs:14,5km/h, AvP:248W, Cad:69rpm, Temp:14C, Diff:374m, 6,9%
Puszcza (czarne barierki do szczytu):
T:2m:40s, Avs:9,6km/h, AvP:309W, Cad:40rpm, Temp:17C, Diff:55m, 13,6%
Kocierz (znak 8% do tablicy Witamy):
T:16m:25s, Avs:13,2km/h, AvP:266W, Cad:69rpm, Temp:21C, Diff:273m, 8,0%
Przegibek II (mostek do Gawry):
T:13m:05s, Avs:13,7km/h, AvP:247W, Cad:71rpm, Temp:17C, Diff:198m, 6,8%



Kategoria szosa, podjazdy

Dane wyjazdu:
ODO : 153.23km, TN: 0.00km
CLK: 05:47h, AVS: 26.50km/h
Max: 57.60km/h, Temp: 18.6°C
HRmax: 168 ( 89%) Avg: 123 ( 65%)
Climb: 1508m, CAL: 5190kcal

Beskid Śląski Road Tour.

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 31.05.2013 | Komentarze 2


Rzutem na taśmę postanowiłem prędzej zajechać się na śmierć niż zawalić miesięczny plan i nie wbić przynajmniej 800km. Rzecz łatwa wcale nie była bo nie licząc 35km do pracy brakowało prawie 200km. Ale, że pogoda dzisiaj stanęła na wysokości zadania postanowiłem zrealizować mój śmiały i samobójczy plan: Dookoła Goczałek.

W tym celu o 9:00 ruszyłem w stronę Remik-Bike aby przywitać się z Remikiem i Piotrkiem, kupić tubkę kleju do łatek i pomknąć do firmy. Upewniwszy się, że tam też wszystko jest na swoim miejscu popedałowałem dalej w stronę Bestwiny, Czechowic i po krótkim spacerze przed uzdrowiskiem w Goczałkowicach (brak nawierzchni) zrobiłem sobie krótki Paris-Roubaix i dalej do Pszczyny.

Od Pszczyny zaczęło tak wiać na pysk, że ciężko było utrzymać 30km/h. Dotarłszy do Strumienia byłem tak wyjechany, że postanowiłem napaść Tomka w pracy. Nie było to jednak takie proste bo ochrona zakładu na nic w świecie nie chciała wpuścić kolesia na rowerze. Dopiero po wypisaniu przepustki mogłem zajechać pod biuro a Tomek poratował mnie pyszną kawą. Po krótkim gadu-gadu i wycieczce po zakładzie ruszyłem do Chybia, Mnicha i Pierśćca. Tam kolejna kawka z ciastkiem i trochę dłuższa przerwa.

Zamiast jednak jechać w stronę domu postanowiłem wprowadzić w życie tą bardziej szaloną część mojego niecnego planu: Pojechać do Koniakowa! Ruszyłem przez Skoczów do Brennej skąd polami dojechałem do Ustronia i, na ile tylko się dało, unikając głównej drogi wylądowałem w Wiśle. Stamtąd pojechałem na Kubalonkę. Ta jednak, z reguły będąc łatwa i przyjemna, dzisiaj stawała się coraz bardziej stroma z każdym kilometrem. Z przerażeniem obserwowałem prędkość na podjeździe malejącą ze standardowych 18km/h do 15... 14... 12km/h. Ten rower tak nie pojedzie! Poniżej 15km/h zaczyna się totalne piłowanie kolan na kadencji poniżej 70. Jazda na stojąco też odpada. Z plecakiem to nic przyjemnego. W końcu jednak udało się wtoczyć na górę i pomknąć do Istebnej.


W Istebnej Golonko's-Hell. 2 etap MTB Trophy dobiegał końca a ja mijałem tabuny bajkerów tak upierniczonych błotem, że wszyscy wyglądali identycznie a jedyna różnica jaką można było zobaczyć to numer startowy. Lepszego dowodu na to, jakie bagno zafundowały w terenie ostatnie deszczowe dni już mi nie trzeba. Żadnego terenu. Golonki na mecie nie było. Dowiedziałem się, że Grzesiek się "gdzieś poniewiera", więc tematu nie drążyłem dalej. Szkoda, bo fajnie byłoby się przywitać po paru latach.

Dalsza jazda wyglądała bardzo monotonnie. Ulga na zjazdach, masakra na podjazdach. Gorzej, że tych pierwszych miało już prawie nie być do szczytu Ochodzitej. Z zacięciem piłowałem kolejne kilometry podjazdu ale przy ostatnich w Koniakowie delikatesach musiałem skapitulować. Po prosto spadałem z roweru. W sklepie spotkała mnie meganiespodzianka. Powerade po 1,59zł! Uwierzycie? Złapałem 4, sprawdziłem datę: Acha, ważne do dzisiaj! Dobra jest. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Złapałem jeszcze czekoladę, loda, 2 bułki i 2 banany i dawaj pakować w siebie. Cola poszła na pierwszy ogień, potem 2 bułki z nadzieniem bananowym. Potem trochę czekolady i lody.

Porozlewałem picie do bidonów, zapakowałem pozostałe butelki, wyrzuciłem śmieci i wpakowałem 4 litery na siodełko. Diagnoza: głód. Na końcówce podjazdu, tuż przed Karczmą dawałem już ponad 18km/h chcąc pourywać pedały. Po prostu miałem pusto w baku i organizm domagał się paliwa - natychmiast. Dostał co chciał, więc odkręcił kurki. Zjazd z Ochodzitej poszedł jak z procy. Przez Milówkę, Węgierską Górkę zasuwałem ponad 40km/h. Ani się obejrzałem dojechałem do Radziechowego i tam postanowiłem skręcić w bezpieczniejszy teren bo SZYmpansy od Milówki próbowały mnie czterokrotnie rozjechać. Trochę za dużo jak na kilka kilometrów. Kto tym kretynom dał prawko, ja się pytam??


Z Radziechowego przez Lipową do Buczkowic ruch uliczny o niebo mniejszy i stężenie SZYmpansów też znacznie spadło. SBI też mają różne dziwne pomysły ale dalekie od żywieckich dewiacji za kółkiem. W Buczkowicach na rondzie poczułem się prawie jak na progu mieszkania. Zrobiłem przerwę na rozciągnięcie zastygłych w szosowej pozycji pleców, rozruszanie kolan i wrzucenie kolejnej porcji czekolady do pieca. Potem już poszło z górki. Zanim się obejrzałem wyprzedzałem na Bystrzańskiej kolejne samochody. Cóż, lepiej wolno niż po SZYwiecku, przynajmniej bezpiecznie.

Na koniec taka myśl się nasuwa, żeby z wujkiem Putinem się dogadać coby takie 20kt zrzucił i problem SZYwiecki sprawnie rozwiązał. A co!

Kategoria szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 50.04km, TN: 0.30km
CLK: 01:51h, AVS: 27.05km/h
Max: 54.00km/h, Temp: 20.4°C
HRmax: 182 ( 96%) Avg: 128 ( 68%)
Climb: 324m, CAL: 1528kcal

Goczałkowice.

Środa, 15 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0


Kategoria szosa