Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiaseQ z miasta Bielsko-Biała. Od 2011 roku przejechałem 147413.14 kilometrów w tym 17672.40 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.26 km/h. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Statystyki

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Facebook


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:1100.05 km (w terenie 123.00 km; 11.18%)
Czas w ruchu:56:52
Średnia prędkość:19.34 km/h
Maksymalna prędkość:69.30 km/h
Suma podjazdów:11964 m
Maks. tętno maksymalne:182 (95 %)
Maks. tętno średnie:139 (72 %)
Suma kalorii:38033 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:40.74 km i 2h 06m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
ODO : 51.74km, TN: 4.00km
CLK: 02:24h, AVS: 21.56km/h
Max: 48.60km/h, Temp: 10.0°C
HRmax: 166 ( 85%) Avg: 123 ( 63%)
Climb: 590m, CAL: 1847kcal

Brenna Snow Party ;)

Sobota, 9 kwietnia 2011 · dodano: 09.04.2011 | Komentarze 0


Tym razem bez jęzora ciągniętego 2 metry za rowerem, spokojnie, na luzie dojeżdżam do Grzesia, który jak to ostatnio bywało, czeka w jakimś dziwnym miejscu. Szosą cieszyńską jedziemy do Jaworza. Ruch jest spory i odbijamy do "centrum" tejże miejscowości (czy już właściwie dzielnicy Bielska?). Unikając w ten sposób niechybnej śmierci pod kołami jakiegoś tubylca (SZY, SCI - znów bez urazy dla tych dobrych kierowców) bocznymi drogami docieramy do Nałęża i dalej dobrze nam znanym szlakiem przez las do Górek Wielkich. Wzdłuż rzeki docieramy niemalże do centrum Brennej. W knajpce popijamy dzisiaj wyjątkowo wystudzonego grzańca (w ilościach dozwolonych:)) i delektujemy się domowym chlebem ze smalcem serwowanym za zupełną darmochę dla gości knajpki.

Powrót tą samą trasą z tą różnicą, że tym razem jedziemy już przez Jaworze do samego Bielska, nie ryzykując użerania się z blachosmrodami na Cieszyńskiej. Jak to w kwietniu bywa dowaliło nam... śniegiem! Kolejny skandal. My to zawsze mamy szczęście do klęsk żywiołowych i katastrof ;) Tradycyjnie: jutro znowu gdzieś pojedziemy!

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 3.00km, TN: 0.00km
CLK: 00:13h, AVS: 13.85km/h
Max: 23.00km/h, Temp: 9.0°C
HRmax: 119 ( 61%) Avg: 97 ( 50%)
Climb: 63m, CAL: 113kcal

Śmiechu warte...

Piątek, 8 kwietnia 2011 · dodano: 08.04.2011 | Komentarze 0


Wyjechałem z malutką na wycieczkę po czym zaczęło padać (a jak!), więc czym prędzej zwinęliśmy żagle i grzecznie wróciliśmy do domu. Przynajmniej mała zdążyła się wyszaleć na placu zabaw. Co do mnie... śmiechu warte.
Kategoria turystycznie

Dane wyjazdu:
ODO : 21.48km, TN: 1.00km
CLK: 01:03h, AVS: 20.46km/h
Max: 48.50km/h, Temp: 12.0°C
HRmax: 150 ( 77%) Avg: 112 ( 57%)
Climb: 157m, CAL: 592kcal

Got Milk?

Środa, 6 kwietnia 2011 · dodano: 06.04.2011 | Komentarze 0


Wieczorna wyprawa do Komorowic po mleczko dla małej :) Nie ma to jak powrót z plecakiem wypełnionym 5l świeżego "mlika" i kilogramem świeżego białego sera :) Po drodze stała się rzecz niesamowita: kiedy przejeżdżałem sobie na "zielonym" przez skrzyżowanie z boku wyjechał mi samochód. Oczywiście wprost we mnie. Gość chyba mnie nie widział bo wątpię w to, że celowo miał zamiar zamieść przypadkowym rowerzystą asfalt. O dziwo kierowca, pan w średnim wieku, zatrzymał się, otworzył okno i bardzo mnie przepraszał. Sam fakt, że to zrobił wprowadził mnie w takie osłupienie, że jedynie odparłem, iż "dobrze, że nic się nie stało" i pojechałem dalej... Szok. Przez 16 lat zdążyłem się przyzwyczaić do chamstwa, buractwa, wieśniactwa, agresji, bezmyślności i bezczelności kierowców. Nigdy nikt nie przeprosił nawet za poważne niecelowe wymuszenie czy nieuwagę. Pierwszy raz usłyszałem słowo przepraszam w takiej sytuacji. Muszę ochłonąć...

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 30.40km, TN: 11.50km
CLK: 02:05h, AVS: 14.59km/h
Max: 50.40km/h, Temp: 5.0°C
HRmax: 168 ( 86%) Avg: 131 ( 67%)
Climb: 817m, CAL: 1796kcal

Szyndzielnia One

Wtorek, 5 kwietnia 2011 · dodano: 05.04.2011 | Komentarze 0


18:30 a ja dopiero na rower. Włączam stoper na 15 minut. Tyle będzie trwała rozgrzewka. Kadencja 90-100/min i powoli jadę sobie w kierunku Dębowca. Mija 15 min i trochę przyspieszam. Podjazd pod Dębowiec pokonuję szybko i sprawnie. Pod drogowskazem włączam międzyczas. Wdrapanie się pod Szyndzielnię nie sprawia problemów, jednakże ostatni odcinek podjazdu stokiem narciarskim daje się we znaki. Jest stromy ale i błotnisty. O przyczepność niełatwo, szczególnie, że moje Schwalbe TableTop 2,2" bieżnikiem nie grzeszą i na mokre warunki raczej się nie nadają. Udaje mi się jednak wyjechać bez przymusowych przystanków pod sam szczyt. Przy tablicy Szyndzielnia kolejny międzyczas. Tak dla zabawy :) Długo się nie zastanawiając ruszam w kierunku Klimczoka: w końcu robi się ciemno! Podjazd w dużej części pokrywają płaty śniegu i lodu. Temperatura 3 stopnie. Do Klimczoka rower dwukrotnie próbuje się mnie pozbyć ale jakoś udaje się utrzymać. Miejscami jest naprawdę ślisko. Na polanie pod Klimczokiem kilkakrotnie się zakopuję w drodze do schroniska.

Tam zawracam i decyduję się na niebieski szlak do Szczyrku. Jest zbyt dużo błota, żeby myśleć o w miarę normalnym zjeździe przez Szyndzielnię do Bielska. Niebieski szlak do Szczyrku jest bardziej obiecujący. Jest już ciemno. Wyciągam latarkę i w jej słabym świetle pokonuję pierwszy kilometr zjazdu. Duże, luźne kamienie udaje się jakoś przejechać i trafiam na drogę, którą nasi wspaniali leśnicy "pozyskują drewno" lub nazywając rzeczy po imieniu: Skur**syny jedne wszystko muszą zniszczyć, wyciąć, zaorać i zostawić po sobie gołe zbocza gór i koleiny wypełnione błotem tak głębokie, że można się w nich schować po szyję. Oto Polska właśnie! Odpowiedzialnym za ten stan rzeczy życzę powolnej, bolesnej agonii. Porzucając żale zjeżdżam do Szczyrku i stąd asfaltem do Bielska. O dziwo żaden SZY mnie nie rozjechał... Nawet nie próbował! To Ci dopiero, święto jakieś? Prima Aprilis już był przecież!

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 48.61km, TN: 3.00km
CLK: 03:19h, AVS: 14.66km/h
Max: 49.30km/h, Temp: 18.0°C
HRmax: 158 ( 81%) Avg: 100 ( 51%)
Climb: 618m, CAL: 1720kcal

Brenna z Rodziną

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 03.04.2011 | Komentarze 0


Piękna słoneczna niedziela, więc trzeba ponownie skorzystać z dwóch kółek. Tym razem żona i córcia jadą ze mną. Przy okazji dołączył się jeszcze Wielce Szanowny QŃ :) Tym sposobem w tempie emeryta przejechaliśmy Aleksandrowice, Jaworze, Górki Wielkie i dotoczyliśmy się do Brennej, gdzie okazało się, że naszą ulubioną knajpę kupiły jakieś jełopy i nie dość, że drogo to nie ma co zjeść "bo już się skończyło". Niech się wypchają: więcej nas nie zobaczą. Szkoda, fajna knajpka była. Zdegustowani odjeżdżamy po to by cieszyć się wspaniałą wycieczką. Super niedziela!

Kategoria mtb

Dane wyjazdu:
ODO : 69.00km, TN: 0.00km
CLK: 03:20h, AVS: 20.70km/h
Max: 69.30km/h, Temp: 15.0°C
HRmax: 167 ( 86%) Avg: 121 ( 62%)
Climb: 1235m, CAL: 2779kcal

Góra Żar(ł)

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 0


Z jęzorem powiewającym jakieś 2-3 metry za rowerem pędzę na spotkanie o 9:00 pod "Folwarkiem", gdzie z daleka dostrzegam analfabetyzm Grzesia czekającego kilkaset metrów dalej wraz z Markiem i Darkiem na moście przed... Gemini. Jednakże zamiast podążyć, ślepo jak cielaki, z wózkiem zakupowym do "Realu" aby przeżyć kolejny niezapomniany weekend, tłocząc się między półkami z "masową" żywnością i ogólną tandetą, postanowiliśmy znowu zmarnować dzień na monotonnym kręceniu pedałami na świeżym powietrzu i co gorsza przy pięknej pogodzie. Skandal!

Tym razem celem naszej wycieczki miała być Kocierz ale plany, jak to plany, uległy zmianie i ruszyliśmy "szlakiem rowerowym" w kierunku Wilkowic. Ustaliliśmy, że dzisiaj wdrapiemy się na Żar. Darkowi ubranemu w bawełnianą koszulkę, adidasy i jadącemu rowerem po raz pierwszy w sezonie z kadencją prawdziwego "diesla" nie wróżyłem niczego dobrego na tej trasie. Okazało się jednak, że świat jest pełen niespodzianek. Piłując kolejne kilometry asfaltu przejechaliśmy przez Huciska i Łodygowice, skąd odbiliśmy do Biernej a z niej nad jezioro Żywieckie do Tresnej. Trasa spokojna, ruch niewielki, piękne słońce, ciepło, wiosna – w takich warunkach przyszło nam dojechać do Międzybrodzia Żywieckiego i zacząć wspinaczkę pod Żar.

Podjazd liczy sobie 7,8km i wspina się na szczyt góry Żar, liczącej 761 m wysokości. Różnica wzniesień to prawie 470m, więc mamy trochę pracy. Marek jako kadrowicz piłuje do góry aż kawałki asfaltu lecą. Sztuka ta wcale na polskich drogach trudna nie jest - asfalt trzyma się w większości tylko własnym ciężarem. Umierając za nim kilkadziesiąt metrów z tyłu jestem i tak zadowolony z formy i tego, że jeszcze jadę po dziewięćdziesięciokilometrowej trasie dzień wcześniej. Dojechawszy do podnóża zbiornika zabieramy się z Markiem za zwiedzanie porzuconych zabudowań, będących najprawdopodobniej pozostałościami po pracach budowlanych w czasie powstawania zbiornika. W międzyczasie dojeżdża, będący nadal w nadzwyczaj dobrej kondycji, „Daro”. Grześ zdążył już nas minąć i w szale wspinaczki pognać na szczyt. Po chwili wszyscy stoimy na platformie widokowej żałując serdecznie opuszczenia rodzinnej wyprawy weekendowej do hipermarketu ;) Krótki odpoczynek, kilka zdjęć i puszczamy się z powrotem w dół siedząc na ogonach kolegom z Hortex teamu. Pierwszy zakręt należy oczywiście do buraka w czarnym BMW z rej. SZY. To nic, że osioł brał go lewym pasem i prawie nas zabrał ze sobą z powrotem na górę… Co za wieś… Skąd się takie jełopy biorą? Z resztą nieważne, szkoda czasu...

Jedziemy dalej a na dole urządzamy obowiązkowy postój na zakupy, jedzenie i picie po czym kierujemy się w stronę Międzybrodzia Bialskiego, skąd atakujemy kolejny podjazd na Przegibek. Cała czwórka wdrapuje się na górę bez kłopotu. Darka zmęczenie chyba padło gdzieś po drodze bo wyjechał świeży jak skowronek i pewnie pojechałby jeszcze na Skrzyczne przez Czantorię… ale zabrakło nam czasu ;) Tym samym ruszamy na dół do Straconki, gdzie żegnamy się i rozjeżdżamy każdy w swoją stronę. Jeszcze wizyta w Gemmie i również jadę dogorywać do domu. Jutro też gdzieś pojedziemy, a co!

Kategoria mtb, szosa

Dane wyjazdu:
ODO : 86.00km, TN: 4.00km
CLK: 04:31h, AVS: 19.04km/h
Max: 61.00km/h, Temp: 16.0°C
HRmax: 167 ( 86%) Avg: 113 ( 58%)
Climb: 1138m, CAL: 3540kcal

Cieszyn - Ustroń

Piątek, 1 kwietnia 2011 · dodano: 01.04.2011 | Komentarze 0


Przed 11:00 wyruszam do GEMMY, gdzie zaopatruję się w nowy bidon i dobijam powietrza do świeżo zamontowanego Duke XC. Dzisiaj jazda testowa rowerem żony. Na ramie 18" z kosmicznie wysoko wyciągniętym siodełkiem wyglądam nieco śmiesznie ale jakoś się ostatecznie mieszczę. Po załatwieniu wszystkiego ruszam Cieszyńską do... Cieszyna. Po 1,5h jazdy pod wiatr docieram do biura. Tutaj czeka mnie przerwa, odpisanie na kilka maili i kawa z kolegami. Po 15:00 ruszam dalej w kierunku Puńcowa. Dalej do Cisownicy i Ustronia, gdzie zahaczam o sklep rowerowy i testuję Meridę 1-20. W rozmiarze 18" waży tonę, kosztuje sporo a w kolorze białym wygląda obleśnie odrażająco. Zniechęcony żegnam się i jadę nad Wisłę, gdzie kolo stadionu przejeżdżam na drugi brzeg i asfaltem kieruję się do Brennej, Górek Wielkich oraz Jaworza. Pół godziny później mijam lotnisko w Aleksandrowicach i docieram do domu. Pomimo oberwania deszczem wyjazd udany, rower zatwierdzony do użytku i co najważniejsze: urlop spędzony w siodełku :)

Kategoria mtb