Info


Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień37 - 0
- 2025, Marzec49 - 0
- 2025, Luty36 - 0
- 2025, Styczeń38 - 0
- 2024, Grudzień46 - 0
- 2024, Listopad44 - 0
- 2024, Październik46 - 0
- 2024, Wrzesień39 - 0
- 2024, Sierpień46 - 0
- 2024, Lipiec61 - 0
- 2024, Czerwiec37 - 0
- 2024, Maj47 - 0
- 2024, Kwiecień40 - 0
- 2024, Marzec33 - 0
- 2024, Luty37 - 0
- 2024, Styczeń37 - 0
- 2023, Grudzień36 - 0
- 2023, Listopad50 - 0
- 2023, Październik39 - 0
- 2023, Wrzesień41 - 0
- 2023, Sierpień38 - 0
- 2023, Lipiec61 - 0
- 2023, Czerwiec51 - 0
- 2023, Maj56 - 0
- 2023, Kwiecień35 - 0
- 2023, Marzec48 - 0
- 2023, Luty40 - 0
- 2023, Styczeń49 - 0
- 2022, Grudzień43 - 0
- 2022, Listopad36 - 0
- 2022, Październik46 - 0
- 2022, Wrzesień34 - 0
- 2022, Sierpień48 - 0
- 2022, Lipiec47 - 0
- 2022, Czerwiec45 - 0
- 2022, Maj41 - 0
- 2022, Kwiecień37 - 0
- 2022, Marzec49 - 0
- 2022, Luty39 - 0
- 2022, Styczeń40 - 0
- 2021, Grudzień44 - 0
- 2021, Listopad30 - 0
- 2021, Październik49 - 0
- 2021, Wrzesień43 - 0
- 2021, Sierpień47 - 0
- 2021, Lipiec59 - 0
- 2021, Czerwiec46 - 0
- 2021, Maj52 - 0
- 2021, Kwiecień45 - 0
- 2021, Marzec48 - 0
- 2021, Luty58 - 0
- 2021, Styczeń56 - 0
- 2020, Grudzień42 - 0
- 2020, Listopad39 - 0
- 2020, Październik41 - 0
- 2020, Wrzesień50 - 0
- 2020, Sierpień58 - 0
- 2020, Lipiec50 - 0
- 2020, Czerwiec61 - 0
- 2020, Maj68 - 0
- 2020, Kwiecień67 - 0
- 2020, Marzec44 - 0
- 2020, Luty29 - 0
- 2020, Styczeń44 - 0
- 2019, Grudzień29 - 0
- 2019, Listopad32 - 0
- 2019, Październik37 - 0
- 2019, Wrzesień33 - 0
- 2019, Sierpień1 - 0
- 2019, Maj21 - 0
- 2019, Kwiecień13 - 0
- 2019, Marzec15 - 0
- 2018, Styczeń22 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Listopad10 - 0
- 2017, Wrzesień2 - 0
- 2017, Sierpień31 - 0
- 2017, Lipiec18 - 0
- 2017, Czerwiec21 - 1
- 2017, Maj33 - 0
- 2017, Kwiecień26 - 0
- 2017, Marzec31 - 0
- 2017, Luty17 - 0
- 2017, Styczeń11 - 0
- 2016, Grudzień13 - 0
- 2016, Listopad20 - 1
- 2016, Październik20 - 0
- 2016, Wrzesień18 - 0
- 2016, Sierpień31 - 0
- 2016, Lipiec25 - 0
- 2016, Czerwiec35 - 3
- 2016, Maj34 - 1
- 2016, Kwiecień26 - 0
- 2016, Marzec21 - 0
- 2016, Luty13 - 0
- 2016, Styczeń16 - 0
- 2015, Grudzień21 - 0
- 2015, Listopad25 - 0
- 2015, Październik21 - 0
- 2015, Wrzesień21 - 0
- 2015, Sierpień23 - 0
- 2015, Lipiec24 - 1
- 2015, Czerwiec20 - 1
- 2015, Maj23 - 1
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec12 - 0
- 2015, Luty8 - 0
- 2015, Styczeń13 - 0
- 2014, Grudzień7 - 0
- 2014, Listopad18 - 0
- 2014, Październik23 - 0
- 2014, Wrzesień22 - 0
- 2014, Sierpień26 - 0
- 2014, Lipiec14 - 0
- 2014, Czerwiec16 - 0
- 2014, Maj17 - 1
- 2014, Kwiecień16 - 1
- 2014, Marzec21 - 3
- 2014, Luty24 - 2
- 2014, Styczeń19 - 5
- 2013, Grudzień17 - 3
- 2013, Listopad16 - 2
- 2013, Październik6 - 0
- 2013, Wrzesień1 - 0
- 2013, Sierpień17 - 2
- 2013, Lipiec23 - 0
- 2013, Czerwiec22 - 9
- 2013, Maj21 - 8
- 2013, Kwiecień26 - 12
- 2013, Marzec14 - 3
- 2013, Luty10 - 0
- 2013, Styczeń6 - 0
- 2012, Grudzień12 - 0
- 2012, Listopad12 - 7
- 2012, Październik14 - 6
- 2012, Wrzesień21 - 8
- 2012, Sierpień24 - 13
- 2012, Lipiec22 - 4
- 2012, Czerwiec23 - 2
- 2012, Maj30 - 7
- 2012, Kwiecień19 - 15
- 2012, Marzec24 - 15
- 2012, Luty15 - 11
- 2012, Styczeń14 - 0
- 2011, Grudzień5 - 6
- 2011, Listopad15 - 7
- 2011, Październik19 - 10
- 2011, Wrzesień18 - 8
- 2011, Sierpień28 - 18
- 2011, Lipiec15 - 14
- 2011, Czerwiec21 - 11
- 2011, Maj26 - 20
- 2011, Kwiecień27 - 4
- 2011, Marzec21 - 2
- 2011, Luty3 - 0
- 2011, Styczeń2 - 0
- 2010, Październik2 - 0
- 2010, Wrzesień2 - 0
- 2010, Sierpień7 - 0
- 2010, Lipiec5 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- 2009, Czerwiec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
"the best of"
Dystans całkowity: | 6120.35 km (w terenie 2769.63 km; 45.25%) |
Czas w ruchu: | 403:31 |
Średnia prędkość: | 15.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.00 km/h |
Suma podjazdów: | 140123 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 135 (72 %) |
Suma kalorii: | 301171 kcal |
Liczba aktywności: | 61 |
Średnio na aktywność: | 100.33 km i 6h 36m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
ODO : 63.26km,
TN: 59.20km
CLK: 04:48h,
AVS: 13.18km/h
Max: 63.00km/h,
Temp: 33.6°C
HRmax: 172
( 89%)
Avg: 130
( 67%)
Climb: 2242m,
CAL: 5265kcal
Rower:Merida HFS 5000
MTB Trophy 2012 E1...
Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 0
Definitywny DA BEST OF SO FAR... Totalny hardkor w palącym słońcu. Epicka bitwa z żarem lejącym się z nieba, stopionym asfaltem i kilometrami rewelacyjnej trasy, która przebiła wiele dotychczasowych wyników. Z pewnością największy dystans w terenie w tym roku. Najwyższa średnia temperatura, największe spalanie kcal no i największe przewyższenie w tym roku. Golonce przyznajemy miano sadysty roku za ułożenie trasy, po której pewnie połowa uczestników miała dość po prologu :) No, może nie połowa, ale z pewnością mieli chłodniej :)






Kategoria "the best of", mtb
Dane wyjazdu:
ODO : 101.20km,
TN: 30.00km
CLK: 05:27h,
AVS: 18.57km/h
Max: 65.70km/h,
Temp: 18.8°C
HRmax: 168
( 87%)
Avg: 118
( 61%)
Climb: 1943m,
CAL: 4875kcal
Rower:Merida HFS 5000
Czantoria-Kubalonka.
Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0
Tym razem dość wcześnie rano wyruszyłem z Bielska w stronę Ustronia. Z racji niepewnej pogody oraz innych "powodów" pozostali bielscy bohaterowie standardowo odpadli. Nie odpadła za to grupa cieszyńska i stawiła się w pełnym składzie! Wygląda na to, że mamy tutaj regułę: słoneczko, zorganizowane - jedzie Bielsko, kiepska prognoza, totalny chaos - jedzie Cieszyn :D

I tak na Poniwcu już jesteśmy w komplecie.

Cel numer 1: Czantoria Wielka.

Krzeszu prezentuje nówkę Meridę Trail TFS. Rower jest naprawdę genialny.

Sosen nie daje za wygraną i puszcza się za mną z Czantorii na jednym z najtrudniejszych zjazdów. Zjechał w jednym kawałku.

Dalej szlakiem na przez Stożek na Kiczory.

Kawałek jedziemy ładnym Singlem.

I foto ze skałki na Kiczorach. Dobra dusza wreszcie zrobiła drabinę i można się wdrapać na górę... nie polecam w SPD ;)

Slalomem między kałużami, kamieniami i drzewami docieramy na Kubalonkę. Stamtąd już tylko asfalt do Ustronia i wracamy do domu. Yeah! Było GRRRRUBO :)

Kategoria "the best of", mtb
Dane wyjazdu:
ODO : 46.41km,
TN: 25.40km
CLK: 03:43h,
AVS: 12.49km/h
Max: 50.40km/h,
Temp: 27.0°C
HRmax: 173
( 90%)
Avg: 121
( 63%)
Climb: 1439m,
CAL: 3864kcal
Rower:Merida HFS 5000
Majówka na Turbaczu.
Wtorek, 1 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 0

Kategoria "the best of", mtb
Dane wyjazdu:
ODO : 102.57km,
TN: 56.00km
CLK: 06:11h,
AVS: 16.59km/h
Max: 72.00km/h,
Temp: 29.8°C
HRmax: 174
( 90%)
Avg: 118
( 61%)
Climb: 2438m,
CAL: 5687kcal
Rower:Cannondale Scalpel
Upalna Filipka.
Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 7
Oj dzisiaj to się działo, wiało a wszystko w temperaturach przekraczających erupcje na Słońcu. Za namową naczelnej Kanalii RP - Grzesia pojechaliśmy na Filipkę tocząć się przez Jaworze, Górki, Ustroń i Stożek na czeską stronę aby tam po ataku na schronisko i piwsko na Filipce zjechać na szlak prowadzący na Cieślar, Soszów i z powrotem do domu.

Rzeź rozpoczęła się standardowo na lotnisku...
Nie obyło się bez snejków, kupy śmiechu, powalonych wiatrem drzew i bydła w przypadkowej knajpce pod Soszowem. Kelnerka jednak, dość przyzwyczajona do dziwacznych typów, dawała sobie dzielnie radę serwując Koniowi żurek w chlebie, który okazał się jednak mało szczelny. Poza tym obyło się na szczęście bez twardych lądowań i poważnych awarii także oby nigdy nie było gorzej.

Bulwary wiślane jak zwykle pełne ludzi... O dziwo ścieżka rowerowa w 99% przejezdna bez rozganiania łażącego po niej bydła.
Co ciekawe, standardowo leszczowate typy zamiast umierać gdzieś daleko na każdym podjeździe osiągnęły dzisiaj szczyty formy. Taki Grzesiek np. szedł jak burza z piorunami pod Cieślar. Albo taki Koń zamiast zdechnąć gdzieś w przydrożnym rowie lub wrzeszczeć, że umiera i wrzucać JEDYNECZKĘ również o dziwo jechał. Niemniej jednak od jednorazowych strzałów przejdźmy do tych, co na swój dzisiejszy sukces zapracowali. Mam tu na myśli Konrada ktory to jechał jakby go coś goniło. Trzeba przyznać, że tego chudzielca o to bym nie podejrzewał jeszcze w tym sezonie. Będą z gościa ludzie.

Początek prawdziwej rzezi: podjazd pod Stożek od Wisły.

I niedobitki, które dotarły na szczyt ;)

"Jezioro łabędzie" czyli desperacki skok ratujący buty przed błotem po kolana.
Powrót pod znakiem chmury pyłu ciągnącego się za całą paczką gnającą wałami wiślanymi z przerażającą dla innych użytkowników prędkością. Określenie "siwy dym" pasuje tutaj idealnie. Dodam, że Scalpel był dzisiaj w swoim żywiole. Takie szuterki i ścieżki to raj dla tego roweru. Niemniej jednak wolę sztywniaka. HT to dopiero zamiata. Szczególnie pod górę. Trzeba odpalić Meridę.

I grzech kosztujący mnie katorgę pod Cieślarem... nigdy więcej browaru.

Dawid wzbił się na wyżyny swoich możliwości i nawet robił zdjęcia z lotu ptaka!

I niedobitki na Soszowie ;)

Oraz ostatnie pobojowisko tej wycieczki. Niezidentyfikowane zwłoki zaśmiecające przydrożną skarpę ;)
Kategoria mtb, "the best of"
Dane wyjazdu:
ODO : 15.79km,
TN: 10.00km
CLK: 01:07h,
AVS: 14.14km/h
Max: 45.00km/h,
Temp: 12.9°C
HRmax: 181
( 94%)
Avg: 112
( 58%)
Climb: 489m,
CAL: 1150kcal
Rower:Merida HFS 5000
Bania u Cygana!
Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 6
Popołudniową porą w mieście Bielsku zebrało się kilku świrów... no i się zaczęło. Do tego doszedł megaświr pod postacią Ani a to równoznaczne z dolaniem benzyny do ognia lub przygotowanie koktajlu z nitrogliceryny... wstrząśniętego i niezmieszanego...

Zaczęło się niewinnie bo od podjazdu pod Kozią Górę. Debaty, postoje ale w końcu mniej lub bardziej zmordowane towarzystwo dotarło na miejsce rzezi. Potem zjazd, podjazd, zjazd, korzenie, gleby, jęki, wycia i słowem wszystko czego oczekiwaliśmy po sadystycznym kręceniu po Cyganie.

Z racji jakże rzadkiej płci żeńskiej większość dokumentacji fotograficznej sprowadziła się do wspólnego mianownika: Ania jedzie, Ania stoi, Ania leży, Ania... Ania rządzi:P Wszystko na rowerze starszego brata, na którym jak pokazało doświadczenie dnia dzisiejszego, nie da się skręcać!

Ania na korzeniach, Ania wrzeszczy, Ania zjeżdża i podjeżdża. Część filmowa podobnie aczkolwiek z niemałym wkładem Konrada prezentującego równie wspaniałe figury akrobatyczne. Krótko mówiąc korzenie rzuciły niektórych na kolana... dosłownie... lub też na d... dostojniejszą część ciała :)

Niemniej jednak naszego rodzynka należy nosić na rękach za sam fakt istnienia, przybycia na dzisiejsze wygłupy, ukończenia zjazdu... w kilku, tfu, kilkunastu odsłonach i przeżycia w jednym kawałku, aczkolwiek nieco odrapanym! To koniecznie trzeba powtórzyć! może niekoniecznie z elementem odrapania :P
Kategoria "the best of", xc, mtb
Dane wyjazdu:
ODO : 106.40km,
TN: 6.40km
CLK: 05:05h,
AVS: 20.93km/h
Max: 65.50km/h,
Temp: 15.8°C
HRmax: 186
( 96%)
Avg: 114
( 59%)
Climb: 1927m,
CAL: 3566kcal
Rower:Koza Racer EVO1
Wtorkowy Hardcore.
Wtorek, 27 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 2
Kilka minut po dziewiątej, w hardkorowym składzie Marko, Dizel, Słowik i ja, ruszyliśmy przez Jaworze, Górki i Ustroń w stronę Wisły. Dysponując nadmiarem czasu pojechaliśmy w Wiśle prosto w kierunku Istebnej żeby zaliczyć podjazd na Kubalonkę. Tutaj pazury pokazał jadący non-stop na ośce Dizel. Grześ nie miał żadnych szans w starciu z turbodoładowanym tirolotem. Efekt: 5 minut straty do Dizla, 7minut do mnie i jeszcze +15sek do Marka :] Szok.
Czas 17m:15s

Następny w kolejce był zjazd przez zameczek do Czarnego i atak na Salmopolską. Ruszyliśmy z Markiem 7 minut po Grześku i Darku. Pierwszego złapaliśmy na kilometr przed szczytem... Dizel ani myślał dać się dogonić. Szok x 2.
Czas 23m:23s

Zjazd z Salmopolskiej mało nie przypłaciłem zębami i kto wie czym jeszcze. Na pierwszym nawrocie już niebezpiecznie zanosiło mi tyłem. Na drugiej o 2km/h wyższa prędkość zaowocowała takim driftem, że F&F by się tego nie powstydzili. Przeciągnąłem 1/3 zakrętu bokiem, spanikowany do nieprzytomności... skończyło się na strachu. Także mały tip: NIGDY nie wnosić się w zakręty na oponach "na błoto". Wysokie klocki boczne nie dają absolutnie ŻADNEJ przyczepności w zakrętach.

Że nam jednak było mało to postanowiliśmy się wdrapać na Orle Gniazdo. Dizel poszedł jak ruska łódź atomowa na awaryjnym wynurzeniu ale niestety pod tą górę już na ośce się nie da wyjechać i Dizelek szybko nauczył się korzystać z młynka. Co nie zmienia faktu, że Grześ znowu wąchał jego spaliny :]
Czas 8m:50s

Szczęśliwie dojechawszy do Bielska ruszyliśmy do domów. Wszyscy poza mną. Ponieważ na reputację trzeba zasłużyć, więc żeby być tą Kanalią postanowiłem na dobitkę wdrapać się na Przegibek. Na mostku licznik pokazał 94km i 1500m+ przewyższenia. Jechałem zachowawczo samemu nie wiedząc, w którym momencie okoliczni mieszkańcy usłyszą głuche uderzenie moich zwłok o asfalt. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło i po 14m:20s zameldowałem się na szczycie. Pół godziny później wdrapywałem się klatką schodową z wynikiem 106km i 1900m podjazdu. HELL YES!

Kategoria mtb, "the best of"
Dane wyjazdu:
ODO : 103.88km,
TN: 0.70km
CLK: 04:20h,
AVS: 23.97km/h
Max: 48.60km/h,
Temp: 20.1°C
HRmax: 184
( 95%)
Avg: 116
( 60%)
Climb: 919m,
CAL: 3008kcal
Rower:Cannondale Six13
Big Squad Attack!
Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 0
Zaczęło się jak zwykle niewinnie. Złapałem przygotowaną do drogi Meridę i ruszyłem w stronę wyjścia... tutaj jednak mój wzrok zatrzymał się na stojącej dumnie pod ścianą "pile do asfaltu". W tej samej chwili do głowy wpadł mi genialny w swojej prostocie pomysł a na twarzy zagościł szelmowski uśmiech. Grubasek dostanie zawału wątroby jeśli przyjadę na szosie. Bez dłuższego zastanowienia przełożyłem bidon, zmieniłem buty i podreptałem schodami w dół szyderczo chichocząc pod nosem.
Pędząc... a raczej umierając Babiogórską w stronę lotniska spotkałem kolejnego dziwoląga na trekingu. Egzemplarzem owym okazał się Konrad. W powiększonym składzie spóźnialskich mend dotoczyliśmy się traktem opanowanym w 100% przez niedzielną stonkę do Strusia, gdzie oczom naszym ukazał się widok niecodzienny, niespodziewany ale jakże miły dla kolarskiego oka: są nas MILIONY!

W takim milionowym składzie, w którym znalazły się takie sławy jak np. Dizel, ruszyliśmy przez Wapienicę do Rudzicy. Stamtąd przez Pierściec, Mnich i Strumień gnaliśmy dookoła jeziora w kierunku zapory w Goczałkowicach.

Po drodze nie mogło zabraknąć beki śmiechu, wsiockich buraków za kierownicami swoich smrodzących wsiowozów, konkurencji w postaci wioskowych bajkerów oraz kapcia złapanego na idealnie równej dziurze w naszej polskiej idealnie dziurawej drodze. W Polsce opakowania jednorazowe i reklamówki powinno się robić z tego samego materiału co szosy - ulegałyby biodegradacji po max 2 latach na świeżym powietrzu. Ekologia pełną gębą!

Wzdłuż brzegu jeziora jechało się przednio. Lekki wiatr w plecy, piękne słońce a po prawej stronie nadal zamarznięta tafla Goczałki dająca o sobie znać porywami lodowatego powietrza, gdy tylko droga zbliżyła się zbytnio do brzegu jeziora.

Geniuszowi, który wymyślił przejazd zaporą w Goczałkowicach należałoby natomiast wmontować blat 53T w plecy. Tabuny niedzielnych pędraków przewalające się przez zaporę były już nie tyle uciążliwe ale nawet niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo co w takim tłumie komu odwali i kiedy przypuści szaleńczą szarżę prosto pod nasze koła. Wypadałoby na takie okazje pług zakładać. Niemniej jednak można było pokusić się o kolejną sesję foto. Dobre i to!
Dojechawszy do Mazańcowic ekipa rozpadła się na mniejsze grupki bo każdy ruszył w stronę swojego domu... każdy... za wyjątkiem mnie. 80km na liczniku było absolutnie nieakceptowalnym, poniżającym wynikiem, którego z racji wybranego na dziś roweru nie można było tak zostawić. Cel - Jaworze. Trzeba dokręcić stówkę. Więc targnąłem przez Stare Bielsko jakąś megadziurawą, podrzędną ulicą do Wapienicy a stamtąd Cieszyńską do Jaworza, potem w stronę hotelu Jawor i szlakiem rowerowym wróciłem do Bielska. Dalej runda pod Szyndzielnią i przez basen w Cygańskim do Gemini i... wreszcie do domu. 103km. Ania 125... Kobieta mnie zlała... ale miło!
Kategoria szosa, "the best of"
Dane wyjazdu:
ODO : 0.00km,
TN: 0.00km
CLK: h,
AVS: km/h
Max: 0.00km/h,
Temp: °C
HRmax:
(%)
Avg:
(%)
Climb: m,
CAL: kcal
Rower:Merida Sport 700
Farewell my friend.
Wtorek, 14 lutego 2012 · dodano: 14.02.2012 | Komentarze 2
Dzisiaj będzie bez kilometrów, kilokalorii, watów czy wysiłku. Puls jednak będzie szybszy bo okazja taka jak dziś zdarza się... raz na 8 lat. Dziś przyszło mi pożegnać wspaniałą "przyjaciółkę", towarzyszkę wielu startów, wypraw rowerowych i świadka niezapomnianych przeżyć w świecie 2 kółek. Nigdy mnie nie zawiodła. Zawsze dotarła do celu bez względu na to jak ciężko było. Przejechaliśmy razem 103627 kilometrów czyli 2,5 raza okrążyliśmy Ziemię! Zdobywaliśmy góry o każdej porze roku zarówno w dzień jak i nocą. Przywieźliśmy niejedną rysę na lakierze i niejednego siniaka ale ani ona ani ja nigdy się nie poddaliśmy.
Dzisiaj żegnam wspaniałą maszynę na jakiej miałem przyjemność jeździć przez ostatnie 8 lat. Ktoś powie, że to tylko rower ze średniej półki... To ja życzę wszystkim takich średnich półek! Z tej okazji kilkanaście zdjęć od początku do końca naszej przygody...

















Kategoria "the best of", mtb
Dane wyjazdu:
ODO : 55.40km,
TN: 15.50km
CLK: 04:02h,
AVS: 13.74km/h
Max: 46.30km/h,
Temp: 2.0°C
HRmax: 164
( 85%)
Avg: 115
( 59%)
Climb: 1374m,
CAL: 3422kcal
Rower:Koza Racer EVO1
Jesień na Skrzycznem!
Piątek, 11 listopada 2011 · dodano: 11.11.2011 | Komentarze 2
11 Listopada postanowiliśmy uczcić w najlepszy z możliwych sposobów. Chyba nic nie odda poczucia wolności lepiej niż rowerowa wyprawa na Skrzyczne. Dokładając do tego bezchmurne niebo i jesienny, górski chłód otrzymaliśmy mieszankę iście wybuchową a efekty temu towarzyszące przyćmiły te znane wszystkim z filmu Independence Day ;) Zobaczcie sami! Kto nie był, niech siedzi i ryczy z rozpaczy :]

Już od samego początku klimaty zapowiadają się interesująco. Pokryte szronem drzewa od Beskidka po Kotarz wróżą wspaniałą wycieczkę.

Najpierw z Zuzą drapiemy się na Salmopolską. Taka mała rozgrzewka na początek.

Dalej witają nas wspaniałości nadchodzącej zimy... W tym roku zima atakuje spod ziemi ;)

Im wyżej tym bardziej biało i zimno. Temperatura osiąga ZERO :)

Sprzęt wysokogórski spisuje się dzielnie. Nawet brak młynka nie zniechęca do ataku na szczyt.

Od 800m wszystko nabiera kolorów nadchodzącej zimy.

Biało-zielone barwy jesieni w pełnej okazałości.

Zuza atakuje Malinowską Skałę. Wkrótce podłoże z piasku i kamieni zmieni się na biały puch.

Tuż przed Malinowską Skałą wszystko zmienia kolor na biały. Pokryte szronem trawa i las utwierdzają nas w przekonaniu, że z pogodą trafiliśmy w dziesiątkę.

Praktycznie co chwilę robimy przerwy bo jest co w około oglądać.

Nie mogło zabraknąć i Zupermana :)

Zuzka i Marek dzielnie zjeżdżają z Malinowskiej. Dzisiaj poprzeczka ustawiona wyżej bo korzenie pokryte warstwą szronu do najprzyczepniejszych nawierzchni nie należą.

Carrera jednak dzielnie walczy do samego końca. Już niedługo dostanie nową korbę... z młynkiem!

Banan dookoła głowy Zuzki mówi chyba sam za siebie!

A oto i cel naszej wycieczki. Skrzyczne wita nas jesienno-zimowym klimatem.


Kategoria mtb, "the best of"
Dane wyjazdu:
ODO : 89.90km,
TN: 19.00km
CLK: 04:16h,
AVS: 21.07km/h
Max: 66.15km/h,
Temp: 20.0°C
HRmax: 166
( 86%)
Avg: 116
( 60%)
Climb: 1224m,
CAL: 3220kcal
Rower:Merida Sport 700
Outlaws - Barania Góra!
Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 13.08.2011 | Komentarze 5
Wyjęci spod prawa... dokładnie tak, ponieważ wbrew zdrowemu rozsądkowi, warunkom tam panującym i trudności szlaku cały trawers Baraniej Góry jest objęty ZAKAZEM WJAZDU ROWERÓW. Z przyczyn oczywistych: każdy rower Wyrcy Rycy Cescy... no i smrodzi.

Na nasze szczęście i ku naszemu zdumieniu znak został zręcznie usunięty. Oczywiście nie mamy wątpliwości, że przez odpowiedni urząd/wydział zajmujący się takimi sprawami. Także chwała Wam drodzy urzędnicy, że zmądrzeliście nareszcie! Hmm, czy aby na pewno?

Z pewnością nie zrobili tego ze złości posiadacze 2 kółek - gdzieżby się ktoś ośmielił?! Niemniej jednak znak wygodnie leżał sobie w pozycji horyzontalnej w pobliskich krzakach a więc droga wolna!

Tym sposobem po pokonaniu 60km z Bielska przez Ustroń i Wisłę ruszyliśmy na wspomniany trawers. Jedynymi przeszkodami jakie napotkaliśmy były piękne widoki, które czasem nie pozwalały ruszyć z miejsca, trzech zapijaczonych buraków z gatunku Drwalus Debilus zajmujących się ścinką drzewa, którzy przywitali nas słowami: (cytuję) "Spier***ać", lecz po przeanalizowaniu faktu, że nas było więcej o do tego trzeźwych, panowie-chamowie szybciutko zgrzecznieli i na pytanie czy rozwalić im mordy postanowili nabrać w(ó)dy w usta.

Dalej już tylko szlak, widoki, trochę deszczu, potem słońce i wreszcie cel wyjazdu: Przełęcz Salmopolska. Stamtąd Sosen pojechał w kierunku Wisły natomiast Grześ, Marko i ja udaliśmy się w wodną podróż do Bielska.

Jak to często bywa przyjechaliśmy do domu kompletnie przemoczeni, choć z nieba nie spadła na nas ani kropla deszczu. Swoje zrobiła za to mokra droga, którą płynęły wręcz potoki wody po ulewie, która przeszła maksymalnie kilka minut przed nami.

Wody było tyle, że na 10km przed metą odmówił posłuszeństwa nawet mój HAC, którego kompletnie zalane styki przestały przekazywać jakikolwiek sygnał z podstawki do licznika. Tak więc końcówka wykresu nieco urwana.
Ale było genialnie!

Kategoria mtb, "the best of"